Obecnie najlepszy piłkarz ligi polskiej i najlepszy w historii obcokrajowiec ekstraklasy jeszcze w barwach Maccabi Hajfa.
Raczej średniawy tekst o Meliksonie, ale jeśli komuś się nudzi, to polecam… Wartością samą w sobie są wypowiedzi Avrama Granta - ex-trenera Chelsea Londyn, który - jak się okazuje - wyciągnął 16-letniego Maora z Jawne.
Gdy kiedyś siedziałem w pubie i oglądałem mecz, zauważyłem, że ludzie pytają się siebie: „jak to się stało, że taki kozak jak Melikson trafił do Polski?”. Spróbowałem na to pytanie odpowiedzieć, ale nie wiem, czy się udało.
"Kosztowne błędy młodości"
("Magazyn Przeglądu Sportowego", 17.08.2011)
Mirosław Szymkowiak zachwyca się jego startem do piłki. Wojciech Kowalczyk mówi o nim: "najlepszy obcokrajowiec, jaki kiedykolwiek trafił do ligi polskiej". Ci, którzy trochę się w futbolu orientują i widzieli mecze Maora Meliksona w Wiśle Kraków, dziwią się, jak to możliwe, że do europy nie trafił już wcześniej.
- Tak, to faktycznie... trochę dziwne. On przecież mógłby swobodnie grać w PSV Eindhoven lub Ajaksie Amsterdam – kiwa głową dyrektor sportowy Wisły Stan Valckx, który ściągnął Izraelczyka do polskiej ekstraklasy.
– Maor Melikson najdalej za rok będzie występował w jednym z największych klubów świata! Zapamiętajcie moje słowa: pociągnie Wisłę do Ligi Mistrzów, pokaże się w fazie grupowej i odejdzie do wielkiego klubu – przekonuje z kolei Dudu Dahan, menedżer piłkarza. – Mam coraz więcej telefonów z zapytaniami o transfer. Jeszcze pół roku temu niektórzy śmiali się ze mnie, gdy mówiłem, że do Krakowa przyjechał izraelski Arjen Robben. Dziś uważam, że Maor to najlepszy piłkarz w Europie Wschodniej i obecny sezon będzie ostatnim, w którym gra w Wiśle Kraków.
Jeśli Dahan będzie miał rację, to dlaczego Maor na dobre skrzydła rozwinie tak późno? Dlaczego w wieku 26 lat występował w pustynnej Beer Szewie? Jest na to kilka teorii, tylko które z nich są prawdziwe?
Izraelem interesują się tylko Belgia i Rosja
Jedna z nich mówi, że ekstraklasę izraelską na poważnie przekopują jedynie belgijskie i rosyjskie kluby. Wystarczy tylko przestudiować listę transferów między Izraelem a Belgią i Rosją i porównać ją z innymi kierunkami transakcji, by przyznać, że musi być to prawda. W świecie, w którym klubowi skauci co chwilę krzyżują swoje drogi na międzynarodowych lotniskach i już z daleka rozpoznają się na trybunach, wydaje się niemożliwe, aby nikt nie zajrzał do izraelskiej Beer Szewy – nawet jeśli to miasto położone jest w najbardziej na południe wysuniętym zakątku kraju, blisko granicy z Egiptem. A jednak, na to wygląda. – Niewielu skautów w ogóle dociera do Izraela. W ostatnich latach to coraz lepiej spenetrowany rynek, ale wciąż nie do końca. Dziś już wiadomo chociaż tyle, że można znaleźć tam piłkarzy szybkich i zaawansowanych technicznie – mówi Valckx.
– Wydaje mi się, że jestem jedynym piłkarzem, który prosto z Beer Szewy wyjechał do Europy. Rok temu miałem propozycje z większych izraelskich klubów, ale powiedziałem swojemu menedżerowi: „Słuchaj, chcę wyjechać do Europy. Teraz albo nigdy" – wspomina Melikson.
To jednak wciąż za mało, aby w pełni wyjaśnić, dlaczego jego talent ciągle pozostawał w ukryciu. Musiał zadziałać przynajmniej jeszcze jeden czynnik, który wyhamował karierę błyskotliwego piłkarza. Izrael to przecież nie koniec świata. Być może zadziałała nieznajomość reguł tamtejszego rynku u wysłanników europejskich klubów. Prawdopodobnie uznano, że tak dojrzały piłkarz, jeśli coś sobą prezentuje, od dawna powinien już grać w czołowych klubach Izraela. Mogli pomyśleć – nie występuje w Maccabi Hajfa, czyli coś z nim nie tak. Tymczasem Melikson przebył odwrotną drogę. Zaczął w wielkich klubach i wylądował na prowincji.
Grał gorzej lub był jednym z wielu
Odrzucić należy teorię, że Melikson nie grał w Izraelu tak dobrze jak w Wiśle, co stara się sugerować kilku polskich ekspertów. Dla Ivicy Ilieva, który w sezonie 2009/10 występował w Maccabi Tel Awiw, a od tego sezonu w Wiśle, Izraelczyk nie był piłkarzem anonimowym. Tak wspomina obecnego kolegę z drużyny:
– Pamiętam, że nasz trener przed meczami z Hapoelem Beer Szewa mówił tylko o Meliksonie i ciągle ostrzegał przed nim naszych obrońców. Na boisku przekonałem się, że się nie mylił w swoich ocenach. Te przestrogi zresztą nic nie pomogły, bo Maor i tak strzelił nam gola.
We wspomnianym sezonie Melikson zdobył zresztą dziewięć bramek i zanotował siedem asyst. Wszystko to w przeciętnym Hapoelu Beer Szewa. Pani prezydent tego klubu Alona Barkat w umowie z Białą Gwiazdą wpisała klauzulę zakazującą sprzedaży Meliksona do innego izraelskiego klubu. To też ma swoją wagę i wiele mówi o klasie piłkarza. On sam przekonuje, że w lidze izraelskiej, podobnie jak w polskiej, był jednym z najczęściej faulowanych zawodników.
Styl gry w tamtejszej lidze diametralnie jednak różni się od naszego. Stąd ukuto teorię, jakoby atuty Meliksona trudniej było dostrzec w Izraelu. Tam wielu piłkarzy biega szybko i z tego powodu dynamika Maora miałaby nie robić na obserwatorach aż takiego wrażenia. Ale nie każdy zawodnik ligi izraelskiej to Melikson. Nie wszyscy daliby sobie radę w Polsce.
– Takich piłkarzy w Izraelu nie ma już dużo. Może trzech, czterech – wylicza Avram Grant.
- Poznałem go już dziesięć lat temu, gdy miał 16 lat. Obserwowałem jakiś mecz Maccabi Jawne i byłem naprawdę zdziwiony tym, jak sobie poczyna. Uznałem, że to wielki talent i gdy w 2002 roku odchodziłem z Maccabi Hajfa poleciłem Meliksona do tego klubu - mówi były trener Chelsea
Nie miał okazji do wypromowania się
Melikson w prowincjonalnym Hapoelu Beer Szewa spędził ważne lata swojej kariery – między 24. a 26. rokiem życia (wcześniej walczył o miejsce w składzie Maccabi Hajfa). I zaprzepaścił realną szansę zwrócenia na siebie uwagi nie tylko kibiców z tego prowincjonalnego izraelskiego miasta.
Taką okazją dla Maora mogły być młodzieżowe mistrzostwa Europy w 2007 roku. Drużyna trenera Guya Levy'ego przeszła eliminacje, a obecny piłkarz Wisły był jej istotnym graczem. Na turniej jednak nie pojechał. Okazało się, że przez trzy miesiące kopał piłkę w Maccabi Hajfa, nie zdając sobie sprawy, że ma pękniętą kość. Zamiast wykorzystać mecze z Holandią, Belgią i Portugalią jako trampolinę do kariery, leczył się do końca roku.
– To było fatalne uczucie. Wszyscy moi koledzy się promowali, a o mnie zapomniano, tak jakbym w tym zespole w ogóle nie grał. Do dziś mnie to boli – mówi Izraelczyk.
Zanim trafił do Wisły, okazjami do pokazania się na arenie międzynarodowej były: krótki udział w rozgrywkach o Puchar Intertoto 2005 z Beitarem Jerozolima oraz sezon 2006/2007 w europejskich pucharach z Maccabi Hajfa. 22-latek wchodził wówczas tylko z ławki, w tym w spotkaniach z Liverpoolem w eliminacjach Ligi Mistrzów. W sumie rozegrał zaledwie 220 minut w dziewięciu meczach, aż po 1/16 fi nału Pucharu UEFA.
Reprezentacja? Dopiero w ubiegłym tygodniu dostał drugą szansę w drużynie narodowej. Tym razem ją wykorzystał. W ciągu 38 minut meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej zdobył dwie bramki. Do tego momentu większej publiczności zaprezentował się tylko kilkanaście miesięcy temu podczas debiutu w kadrze przeciw Urugwajowi (grał pół godziny) i w zwykłych starciach ligowych. Jeśli więc nawet w ostatnich latach w Beer Szewie zaplątał się jakiś skaut, nie miał szans zobaczyć, jak Melikson radzi sobie z bardziej wymagającymi rywalami. – Muszę teraz to głośno powiedzieć: ludzie w Izraelu nie szanowali Maora. Nie potrafi li właściwie zrozumieć skali jego talentu. A to poziom Yossiego Benayouna z Chelsea Londyn – przekonuje menedżer piłkarza.
Jest jednak pewna drobna różnica między nimi. Benayoun wyjechał z Beer Szewy w wieku 18 lat. Cztery lata później przez Maccabi Hajfa trafi ł do Europy, do Racingu Santander. Melikson zrobił to, mając lat 26. W tym wieku Benayoun miał już za sobą pierwszy udany sezon w angielskiej Premier League, w West Hamie.
Długo uczył się odpowiedzialności, późno dojrzał
Jesienią 2006 roku w meczach Pucharu UEFA Maccabi – Liteks Łowecz wchodził z ławki. Pięć lat później znów wystąpił przeciwko temu samemu bułgarskiemu zespołowi. Tym razem jednak już jako czołowy zawodnik swojej drużyny, którego gra rozstrzygała o wyniku dwumeczu i awansie Wisły do ostatniej rundy eliminacji Ligi Mistrzów.
– Zawsze był fantastycznym piłkarzem. Zapowiadał się świetnie jako młody chłopak, ale w piłce czasem tak bywa, że gracz znika z pola widzenia na dobrych kilka lat – tłumaczy agent Pini Zahavi. – Dopiero teraz widzimy jego kapitalny powrót do wielkiego futbolu. Czemu trwało to tak długo? Po prostu w końcu dojrzał i w Krakowie stał się bardziej odpowiedzialny. Wcześniej nie zawsze poważnie traktował piłkę. Nie był skoncentrowany na osiągnięciu czegoś istotnego, chyba było mu za łatwo w tym Izraelu.
Na filmie ze spotkania przeciwko Livorno z jesieni 2006 roku widać Meliksona, który ma dynamikę, ale jeszcze brakuje mu odwagi, aby wziąć na siebie ciężar gry i mijać rywala z taką łatwością jak dziś. Jakby nie wiedział, co zrobić ze swoim talentem. – Późno dojrzałem? Wiecie, wszystko potoczyło się tak szybko. Byłem młody, miałem 17 lat, gdy dostałem się do największych klubów w Izraelu. Nie byłem w stanie udźwignąć tego ciężaru. Sukces uderzył mi do głowy. WIzraelu potrafi ą z młodego zawodnika bardzo szybko zrobić gwiazdę. Przestałem pracować i zapłaciłem za to wysoką cenę – przyznaje gracz Wisły.
Nie miał ofert z poważnego europejskiego klubu
Zagadka Meliksona nie dawała też spokoju dyrektorowi Wisły. Tylko 675 tysięcy euro za tak dobrego piłkarza? Takie okazje zdarzają się jedynie w teorii. Mogło to się wydawać podejrzane.
– Już na samym początku próbowałem się przede wszystkim dowiedzieć, dlaczego nikt wcześniej nie dostrzegł Meliksona. Udało mi się ustalić, że gdy miał 20 lat, dostał konkretną ofertę z Szachtara Donieck (po jednym z turniejów reprezentacji młodzieżowej – przyp. red.). Problem był jednak taki, że on nie czuł się gotowy do wyjazdu z Izraela i ofertę z Ukrainy odrzucił. Ta sytuacja mogła mieć wpływ na to, co się z nim później działo – przedstawia swoją teorię Stan Valckx.
Podejmował złe decyzje, brakowało mu dobrego agenta
Obecny menedżer piłkarza podtrzymuje teorię dyrektora Wisły o nie najszczęśliwszych życiowych wyborach piłkarza. – Maor w ostatnich latach podejmował złe decyzje. Pracował z menedżerem, który był z zawodu prawnikiem. Nie miał zatem odpowiednich kontaktów i nie był mu w stanie pomóc. Dopiero ja potrafi łem to zrobić i wyciągnąłem go z Beer Szewy – wychwala swoje zasługi menedżer Dahan, który z Meliksonem pracuje od roku.
– Do dziś mam z byłym agentem pewne problemy – dodaje Melikson. – Pomógł mi na początku kariery. Dzięki niemu podpisałem kontrakty z dużymi izraelskimi klubami, ale musiałem nawiązać współpracę z kimś innym, by móc zacząć grać na wyższym poziomie. Musiałem stać się egoistą, zacząć myśleć o sobie. Wiedziałem, że chcę wyjechać do Europy i że do tego potrzebuję kogoś takiego jak Dudu Dahan – mówi i przyznaje, że oferty z zagranicy miał za wcześnie. – Byłem młody i głupi. Wybrałem Maccabi Hajfa, bo grało o Ligę Mistrzów – przyznaje Maor.
– Maccabi to jedno, ale potem niepotrzebnie przeszedł do Hapoelu Kfar Saba, klubu, w którym nigdy nie powinien się znaleźć. Miał przecież już 26 lat i w tej sytuacji był to krok do tyłu. Na szczęście to na tyle inteligentny zawodnik, że doskonale zrozumiał, co może mu dać Wisła. Dziś zawdzięcza jej znacznie więcej niż wszystkim klubom, w których grał dotychczas – rozlicza swojego klienta Dahan.
– Moja kariera? To naprawdę skomplikowane, co się stało. To był splot niewłaściwych, niefortunnych decyzji. Traciłem czas, nie będąc w pełni świadom tego skutków. No i dziś mam już prawie 27 lat. Nie jestem młody, ale pocieszam się, że nie jestem też jeszcze taki stary. Próbuję jak najszybciej nadgonić stracony czas – przyznaje rację swemu menedżerowi Melikson.
- Po prostu okazało się, że potrzebował więcej czasu niż inni, by tak mocno zabłysnąć, ale nigdy nie miałem wątpliwości, że to nastąpi - mówi Grant. - Najważniejsze jest to, że on może dziś grać w każdej lidze i to jeden z pięciu czy sześciu najlepszych obecnie piłkarzy z Izraela. W poprzednim tygodniu strzelił dwa gole w meczu Izraela z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Czekałem na ten dzień!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz