WIDZIAŁEM I OPISAŁEM! IRLANDCZYCY NA EURO 2012
– Irlandczycy... co za hałas! To będzie najlepiej dopingująca ekipa na Euro – napisałem na facebooku wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego w meczu Irlandia – Chorwacja. Zaczynało się EURO w Poznaniu. Siedziałem zafascynowany na stadionie. Nie pomyliłem się. Byli najlepsi.
"Kocham Cię jak Irlandię"
("Przegląd Sportowy", 20.06.2012)
Tak wspaniale dopingujących swą drużynę fanów jak kibice Irlandii jeszcze w historii EURO nie było.
Wywalczenie rzutu rożnego świętują jak strzelenie gola. Wpadają w ekstazę po nieporadnych wybiciach piłki przez własnych obrońców, przypominających desperackie wystrzelenie hokejowego krążka za połowę lodowiska. Wślizgi nagradzają owacją, a po przegranych meczach bawią się i śpiewają, jakby celebrowali zdobycie mistrzostwa Europy. Tak kibicowali w Polsce irlandzcy fani, największy fenomen EURO 2012.
Ludzie z wielką fantazją
Gdy po poniedziałkowej porażce z Włochami (0:2) kilkunastu młodych Irlandczyków zanuciło w poznańskim tramwaju: „Oh Trapattoni! He used to be Italian but he's Irish now" (kiedyś był Włochem, ale teraz to Irlandczyk), bujając wagonem na boki, można było pomyśleć, że właśnie świętują awans swojej drużyny do następnej rundy EURO. W rzeczywistości dopingowani przez nich piłkarze zaprezentowali się fatalnie i przegrali wszystkie mecze.
– Bo my każde wydarzenie jesteśmy w stanie przemienić w radosne przeżycie, więc dlaczego mamy się martwić? – podskakując tłumaczył jeden z nich. Irlandczycy wyjeżdżają bez zwycięstwa swojej drużyny, ale w Polsce zyskali sobie tak dużą sympatię miejscowych, że ci nawet nie potępiali ich za rozbujanie tramwaju, co na pewno spotkałoby polskich kibiców.
Irlandczykom wszystkie temu podobne wyczyny uchodziły na sucho, byli wręcz nagradzani uśmiechem i pozdrowieniami. Trudno przecież nie pęknąć ze śmiechu, gdy widzi się ulicę wypełnioną dorosłymi facetami w zielonych koszulkach, którzy trzymają buty w powietrzu i podskakują na jednej nodze, śpiewając: „Shoes off for the boys in green" (zdejmijcie buty dla chłopców w zieleni). Irlandzcy kibice po przyjeździe do Polski zamieniali ulice Poznania i Gdańska w scenę, na której grali swój musical.
Poczucie humoru „zielonych chłopców" jest zresztą legendarne. Popularny irlandzki komentator telewizyjny Jimmy Magee – powszechnie znany z wiedzy encyklopedycznej i przechowywania w głowie ton statystyk oraz informacji – wspominał niegdyś, jak w czasie EURO 1988 natknął się na swoich rodaków śpiących w parku w Hanowerze. Leżeli na ławkach owinięci w irlandzkie flagi, podobnie jak teraz w Polsce.
– Cześć Jimmy, ty jesteś skarbnicą wiedzy, prawda? – zaczepił komentatora jeden z nich.
– Tak, jestem – odpowiedział Magee.
– Przechowujesz wszystkie informacje? – ciągnął kibic, a Jimmy odpowiedział śmiechem.
– No to mam pytanie – kontynuował fan.
– Słucham – powiedział komentator.
– Powiedz nam, do kurwy nędzy, gdzie jest nasz hotel?
Najważniejsza była zabawa
Irlandczycy są bezpretensjonalni i naturalni jak w tej historii. Zupełnie wyprani z agresywnych zachowań. „Boys in the Green" – jak się zwą – nie łamią lokalnych zasad i prawa. Być może tak rozbawili Polaków, bo przełamywali stereotyp kibica piłkarskiego, który wciąż bywa w naszym kraju utożsamiany z wandalizmem. A oni po prostu przyjechali napić się piwa, pośpiewać i, co ważne, pobawić się z miejscowymi, jak wtedy, gdy podczas meczu z Włochami zaintonowali „Polska, biało-czerwoni". A później, w nocy tekstowi tej piosenki nadawali coraz dziwniejszą treść, oddając trudne stosunki polsko-niemieckie. Sympatię do nich potęgował na pewno fakt, że Irlandczycy – podobnie jak inni Wyspiarze – potrafią melodyjnie nucić i śpiewać. Wszystkie ich piosenki mają rytm, są chwytliwe i szybko wpadały poznaniakom w ucho.
Jedna z nich – pieśń „The Fields of Athenry" (Pola Athenry) – zrobiła zawrotną karierę. Odśpiewana w Gdańsku w ostatnich minutach meczu z Hiszpanią, przy kompromitującym wyniku 0:4, obiegła Europę. Znalazła się we wszystkich telewizyjnych wiadomościach, no i w gazetach. Po stracie czwartej bramki żaden z 30 tysięcy Irlandczyków nie opuścił demonstracyjnie trybun. Wręcz przeciwnie – na stadionie rozpoczął się jeden z najbardziej wzruszających momentów EURO 2012. Odśpiewaniem ballady o klęsce głodu, która dotknęła ich kraj w XIX wieku, udało się im odwrócić oczy Europy od boiska, na którym ośmieszali się ich zawodnicy.
W Brazylii na nich czekają
– Może teraz jesteśmy aż tak głośni, bo długo czekaliśmy na turniej w Europie, od mistrzostw świata we Włoszech w 1990 roku. Dziesięć lat temu graliśmy bardzo daleko, na mundialu w Azji. W Polsce poczuliśmy się jak w domu, mogliśmy tu nawet słuchać radia RTE – mówił nam jeden z nich.
Zaprezentowali się na EURO tak przyjaźnie, że w internecie można przebierać w komentarzach Brazylijczyków, którzy już dziś zapraszają Irlandczyków do przyjazdu na mundial 2014. Słowa pochwał od piłkarzy i trenerów słyszeli po każdym meczu. – Takich kibiców nie widziałem jeszcze nigdy w życiu – zachwycał się włoski selekcjoner Cesare Prandelli. – Dali wspaniały przykład, jak należy kibicować. Jestem pod ogromnym wrażeniem – to opinia selekcjonera Hiszpanów Vicente Del Bosque.
Pożegnanie z Polską też wypadło okazale. Na ostatni mecz powrócili do Poznania, gdzie ich drużyna wcześniej przegrała z Chorwacją (1:3). 18 tysiącom Irlandczyków (w całym Poznaniu było ich ok. 30 tysięcy) tym razem pomagało w dopingu na stadionie już blisko 12 tysięcy Polaków ubranych w zielone koszulki, którzy chcieli w ten sposób podziękować Wyspiarzom za pogodną wizytę. Za przemianę Poznania w radosne miasto wdzięczność wyrazili i wolontariusze pracujący przy EURO – nie musieli się przebierać, bo byli ubrani na zielono – organizując w dniu meczu z Włochami spontaniczne zgromadzenie na poznańskim rynku.
Zaraz po losowaniu fazy grupowej w Poznaniu i Gdańsku na pewno żałowano, że ominął ich przyjazd Anglików. Teraz cieszono się z wizyty Irlandczyków. Zyskano bowiem wspomnienia na lata. Jak to z poniedziałku, gdy wesołe tłumy Irlandczyków – fanatycznych, ale z dystansem do siebie – dopychały się do zakładu bukmacherskiego koło poznańskiego Placu Wolności, aby obstawić wygraną Italii! PRZEMYSŁAW ZYCH, twitter: @PrzemZych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz