wtorek, 10 sierpnia 2010

DONG FANGZHUO.
WYWIAD Z PIERWSZYM CHIŃCZYKIEM W LIDZE POLSKIEJ.




W lutym na boisku treningowych Legii (przypominającym wtedy plac budowy) złapałem Donga. Ściągnąłem chińskiego tłumacza i zaatakowałem. Na kilku portalach, które nielegalnie przedrukowały wywiad, pojawiły się komentarze: "Cham!", "Jak mógł?".

Pięć miesięcy później wyszło na moje - Legia rozwiązała kontrakt z piłkarzem. Pierwszy zawodnik z Chin w polskiej lidze, na długo będzie raczej ostatnim. Dong Fangzhuo, reklamowany jako były gracz Manchesteru United (rozegrał w nim kilka spotkań), wrócił do Chin. W Anglii jego transfer do ManU określony został dosadnie "just another marketing gimmick". W Polsce nie wszyscy mieli odwagę.

W Warszawie z Dongiem było jeszcze gorzej. Ani się nie sprawdził na boisku, ani nie sprzedał koszulek. Raczej też nie został zaakceptowany w zespole. Na turnieju towarzyskim w Chicago koledzy z Legii niby dla zabawy wypychali go z kadru, gdy robiono zdjęcie całemu zespołowi. Dające do myślenia. Na szczęście najważniejsze zdjęcie życia już za sobą miał. Z Manchesteru przywiózł foto z premierem Wielkiej Brytanii Gordonem Brownem (poniżej).

Spójrzmy jeszcze jakie wypowiedzi Donga zaczęły pojawiać się w polskich tabloidach? Chociażby taka:

"W Manchesterze Kuszczak uczył mnie polskiego!"

Heh. Tak, to było zdecydowanie najlepsze, i takie do przewidzenia.

Dong, powiedz coś!

Dong: Ale co? (還有什麼)

Najlepiej że Kuszczak uczył cię polskiego!

Mój wywiad z Dongiem był pierwszym w Polsce (napisał Przemek popijając wodę sodową). W dniu publikacji Legia zaprezentowała piłkarza. Odpowiedzi na wszystkie pytania wszyscy oczywiście już mieli (Przemek pisząc to uchylił się zza palmy; Wawrzyn pasuje?:) )

"Dość Manchesteru!"
(PRZEGLAD SPORTOWY, 25.02.2010)

Jest pan pierwszym Chińczykiem w polskiej lidze. Od razu można się zastanawiać: Czy teraz w Chinach będą oglądane mecz Legii?

W Chinach z moją popularnością nie jest tak źle, w końcu grałem w reprezentacji. Wydaje mi się, że przed moim przyjazdem do Warszawy nikt nie słyszał o Legii, ale w tej chwili pewnie już większość tych, którzy w Chinach interesują się piłką wie, co to za klub. Możliwe więc, że choćby fragmenty moich meczów będzie można obejrzeć w Chinach.

Dotarły do pana głosy niektórych kibiców Legii, że został pan ściągnięty do Warszawy wyłącznie w celach marketingowych, by w Chinach sprzedawać koszulki z pańskim nazwiskiem?

Nie słyszałem, ale ludzie mogą mieć różne punkty zdanie. Trudno mi się wypowiadać na ten temat, ale być może klub ma wobec mnie jakieś plany. Moim zadaniem jest jednak grać, robić to jak najlepiej, a o resztę staram się nie martwić. Jednak zgadzam się, że zawodnik dla klubu poza znaczeniem czysto sportowym jesy ważny dla takze ekonomiczne. I jeśli ktoś dobrze prezentuje się na boisku, a klub ma pomysł jak go wykorzystać poza nim, niech korzysta.

Wszystkie wątpliwości wynikają z tego, że z jednej strony był pan piłkarzem Manchesteru United, ale w nim rozegrał pan zaledwie jeden mecz, a łącznie w pierwszej lidze chińskiej, belgijskiej i angielskiej strzelił tylko jednego gola! Według angielskiej prasy pański transfer do Manchesteru to był po prostu zabieg marketingowy.

Jeśli chiński piłkarz przyjeżdża do Europy, to tutejsi ludzie od razu zaczynają się zastanawiać: "Dlaczego akurat Chińczyk?". Chcę zostać w tym klubie jak najdłużej, nieważne czy ze względu na to, co robię na boisku, czy co innego. Mam jednak nadzieję, że chodzi o mnie jako piłkarza. Adaptacja w Europie była dla mnie trudna również przez podejrzliwość prasy. Na początku to było bardzo dokuczliwe. Najwięcej problemów miałem właśnie w Anglii, gdzie publikowano kompletnie, co innego niz mówiłem.

Był pan królem strzelców w drugiej lidze belgijskiej, w pierwszej nie zdobył jednak żadnej bramki.

W pierwszej lidze poziom techniczny zawodników jest tak wysoki, że nie każdy może się z nimi mierzyć. To było dla mnie wyzwanie. Ale że nie strzelałem, wcale nie oznacza, że jestem kiepski. W porównaniu z innymi zawodnikami po prostu nie miałem szans. Za wcześnie też mówić czy wobec tego poradzę sobie w Polsce. Bo to dla mnie dopiero początek. Jednak poziom nie powinien tu być dużo wyższy niż w Belgii. Zresztą wkrótce się tego dowiem.

Mówi pan też o wysokim poziomie w pierwszej lidze chińskiej?

Nie odnosi się to do Chin. Jeśli chodzi o moje występy w ojczystym kraju, to muszę przyznać, że w tamtym środowisku nie za dobrze się odnajduję.

Dlaczego?

To są względy natury osobistej i nie chcę tego roztrząsać. Spędziłem tam półtora roku, po czym stwierdziłem, że to nie jest miejsce dla mnie. Było bardzo wiele skomplikowanych spraw, o których nie chcę rozmawiać.

Jak wytłumaczyć sytuację: piłkarza ściąga do siebie wielki Manchester United, a ten, gdy odchodzi, nie potrafi znaleźć sobie żadnego klubu w Europie?

Umowę z Manchesterem rozwiązałem tuż przed igrzyskami w Pekinie. Bardzo chciał mnie klub, z którego wyjechałem, czyli Dalian Shide, i zgodziłem się pograć u nich przez jakiś czas. Uznałem, że skoro wcześniej mnie wypromowali, to powinienem im się odwdzięczyć. Z tego, co wiem były jakieś rozmowy, propozycje z Portugalii, ale nic z tego nie wynikło.

Dlaczego przez półtora roku Alex Ferguson dał panu tylko jedną szansę w meczu ligowym?

Nie chcę już rozmawiać o Manchesterze United. Od trzech lat, gdziekolwiek pojadę, wszyscy pytają mnie tylko o to. Już tam nie gram. Porozmawiajmy o Urbanie, skupmy się na Legii. A teraz wyjaśnię raz na zawsze: z Manchesteru musiałem odejść przez kontuzję, nie doszedłem do właściwej sprawności, nie byłem więcej przydatny zespołowi, nie mogłem grać w meczach.

Legia potrzebuje jednak piłkarza, który strzela kilkanaście goli w sezonie. Pan przez dwanaście miesięcy w lidze chińskiej nie potrafił strzelić ani jednego!

Bez względu na to, co robisz i jaki zawód wykonujesz, w nowym środowisku nie wszyscy w ciebie wierzą. Moje możliwości pokażę dopiero w prawdziwych rozgrywkach. Jestem pewien, że w trakcie treningów trener Urban choć trochę mnie poznał i zauważył moje zalety. Do Legii wnoszę szybkość, mogę grać w bocznych sektorach boiskach, jako skrzydłowy. Już w Belgii grałem na tej pozycji i jakoś to wychodziło.

Co zadecydowało o tym, że Legia podpisała z panem kontrakt? Bo wydawało się, że nie chciał pana Jan Urban, ale właściciel klubu Mariusz Walter.

Ponieważ przyjechałem z Chin, to nie do końca znam wszystkie niuanse tej sytuacji. Z trenerem rozmawiałem właściwie tylko trochę na boisku, przeszkadza nam oczywista bariera językowa. Jednak mimo problemów w komunikacji nie zauważyłem, żebyśmy mieli jakieś problemy w zrozumieniu siebie. Moje pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne. Spotkałem się też z prezesem Legii (Leszkiem Miklasem - przyp. red.). Podkreślał, że mogę liczyć na wsparcie klubu zarówno na boisku, jak i poza nim.

W wywiadach prasowych trener Urban mówi o pańskich niedociągnięciach. Wspominał chociażby, że nie za bardzo angażuje się pan w grę defensywną. To sprawia wrażenie, jakby nie był do końca przekonany do tego transferu.


Nie widziałem tych publikacji, więc trudno mi ocenić, co miał na myśli. Nie myślałem o tym, by z nim porozmawiać na ten temat. Wydaje mi się, że to wszystko wynika z wielkich oczekiwań wobec mnie. Jednak zupełnie mi to nie przeszkadza.

Gdzie pan mieszka w Warszawie? Zdążył pan poznać już miasto?

Na razie w hotelu, gdzie spędzam dużo czasu. Wszędzie chodzę na piechotę. Mam tu opiekunów, ale w tej chwili są poza miastem, więc sam muszę komunikować się z kolegami. Chociaż w przyszłym tygodniu jedna osoba z klubu obiecała mnie zabrać na wycieczkę po mieście. Na razie największa różnica między Warszawą a Dalianem jest taka, że w moim rodzinnym mieście już stopił się śnieg. Powoli się adaptuje, znam już całkiem sporo twarzy na Legii. Z każdym dniem będzie lepiej.


(Nie było)


A oto obiecane zdjęcie z premierem Brownem i Dong już znika z naszego życia:


2 komentarze:

  1. mój wywiad był pierwszy, ja byłem najlepszy, inni przepisali po mnie, ja, ja, ja. Zychu, sodówa ci oodbija, wsadź głowę do wiadra z zimną niegazowaną. pzdr, MW

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeee Przemek, właśnie sprawdziłem i muszę Cię chyba rozczarować, bo ja wywiad z Dongiem zrobiłem 25, ale stycznia, na zgrupowaniu w Hiszpanii :) Znaczy, 25 stycznia się ukazał w Futbol News, (49), z Jelenim i Portsmouth na jedynce :)

    Jeżeli więc data, którą wpisałeś przy Twoim tekście jest właściwa, to wygląda na to, że pierwszy byłem ja, ja, ja :D I to miesiąc wcześniej, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń