czwartek, 6 września 2012

DWA LATA MASZEROWANIA W POŻYCZONYCH BUTACH I CO TERAZ?
- Spójrz Stan, uciekniemy w tamtym kierunku, gdy nie uda się awansować do Ligi Mistrzów - zdaje się mówić Bogdan Basałaj.

Jako pierwszy w Polsce (wraz z bodaj "Gazetą Krakowską" tego samego dnia) napisałem prawdę o fatalnej sytuacji finansowej Wisły Kraków po niecałych dwóch latach prezesury Bogdana Basałaja. Poinformowałem kibiców w całej Polsce jak wielki wpływ na przyszłość Wisły miały te trzy-cztery minuty w Nikozji, dzielące "Białą Gwiazdę" od Ligi Mistrzów. Gdyby udało się wejść, ryzykowna misja zakończyłaby się sukcesem, chociaż wcale nie jest tak, że Wisła mogłaby z uzyskanych wtedy pieniędzy spokojnie żyć w następnych latach. Dług, o którym poinformowałem, oczywiście nie powstałby, a sytuacja klubu byłaby stabilna. Ale i tak większość kasy w ramach premii dostaliby na swoje konta piłkarze. To tak dla uzupełnienia i pełnego zrozumienia sytuacji.

I jeszcze jedno – Bogdan Basałaj został zmuszony do odejścia, gdyż nie przedstawił rozsądnego planu na wyjście z kryzysowej sytuacji. Oficjalnie – sam podał się do dymisji. 

"Pękła bańka"
("Przegląd Sportowy", 02.04.2012)

Gdyby nie pożyczka od Bogusława Cupiała, mistrz Polski dziś mógł być... bankrutem. Koszt mistrzostwa Polski i 1/16 finału Ligi Europy był ogromny. W następnym sezonie w Wiśle będą grać tańsi piłkarze.


Los Wisły przypomina grę planszową. Klub od lat próbuje wskoczyć na wyższy krąg (Liga Mistrzów), ale za każdym razem wpada w nieoczekiwaną pułapkę i jak w grze – musi wracać tam, skąd wystartował.

Widmo bankructwa
Teraz spadł jeszcze niżej. Po tym upadku prysła bańka mydlana. W marcu klub stracił płynność finansową, nie płaci pensji na czas. Po „holenderskiej erze" zostały faktury do zapłacenia, a długi klubu (nie liczymy długu wewnętrznego Wisły wobec Tele-Foniki), z którymi Wisła weszła w 2012 rok, to jak się dowiadujemy z różnych źródeł – około 20 milionów złotych (licząc straty, które już wiadomo, że zanotuje w 2012 roku; sam 2011 rok to około 12 mln zł na minusie). Dopiero teraz wychodzi na jaw, że w Wiśle grają piłkarze, na których klubu nie było stać nawet rok temu. Dziś ich obecność w kadrze jest zwykłym nieporozumieniem, bo rocznie klub przeznacza na pensje 3/4 budżetu – szacunkowo aż 35 milionów złotych.
Miesiąc temu Bogusław Cupiał uderzył pięścią w stół i wymienił ekipę, którą zatrudnił, a która podjęła ogromne, nieudane ryzyko szybkiego awansu do Ligi Mistrzów. Odejść musiał prezes Bogdan Basałaj, który patronował holenderskiemu planowi. Z tego powodu od dawna przesądzony jest los dyrektora sportowego Stana Valckxa. Z obydwoma próbowaliśmy się skontaktować, aby wyjaśnić problemy Wisły. Basałaj broni strategii „szybkiego sukcesu", ale nie zamierza odnosić się do „pytań w kontekście finansowym". Valckx z kolei odpisał zdawkowo w SMS-ie: „Porozmawiamy w innym terminie".

Ich miejsce zajęli nowi: prezes Ryszard Pilch i wiceprezes ds. sportowych Jacek Bednarz. Dziś okazuje się, że gdy kibice zastanawiali się, czy po sezonie będą szanse na wykupienie Dudu Bitona (klauzula 1,6 mln euro) i Gervasio Nuneza (1,2 mln euro), ich klub toczył walkę o przeżycie, zmagając się z najdrobniejszymi wydatkami. Z analizy skali obecnych problemów Wisły wynika, że w budżecie zaplanowano awans do Ligi Mistrzów, wysoką frekwencję na stadionie i duże wpływy ze sprzedaży gadżetów.

Pojawienie się nowego zarządu z prezesem Pilchem oznacza, że w Wiśle został już wdrożony program naprawczy. W tej chwili spółka nie upadła tylko dlatego, że pomógł jej Bogusław Cupiał, zasilając klub pożyczką z Tele-Foniki, która pomoże w uzyskaniu licencji na nowy sezon. Wiadomo, że problemów z płynnością finansową Wisły nie rozwiążą kolejne transze z UEFA. Tym bardziej że połowa ostatniej została przeznaczona na... kary za fatalne zachowanie kibiców w trakcie meczów Ligi Europy.

Kilkunastu nowych
Na co stać będzie Wisłę w przyszłym sezonie? Dziś nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Nie brakuje opinii, że obecna kadra jest zepsuta wysokimi zarobkami, dlatego należy dokonać w niej rewolucji. Przetrwać ją mieliby tylko chętni do pracy. Wiadomo, że następny sezon zdecyduje o przyszłości trenera Michała Probierza, którego kontrakt zostanie przedłużony, jeśli w czerwcu 2013 roku zdobędzie tytuł.

Ale czy będzie miał piłkarzy, z którymi powalczy choćby o miejsce w europejskich pucharach? Prawdopodobnie zostanie wymienionych kilkunastu zawodników. Wisła musi szybko zmniejszyć wydatki na pensje, przynajmniej o 1/3 (z około 35 mln zł). W nowym sezonie najpewniej będzie mogła pozwolić sobie jedynie na graczy z kontraktami o wysokości nie większej niż połowa z obecnych 400 tys. euro brutto, które zarabiają np. Cwetan Genkow (najlepiej opłacany w zespole!), Ivica Iliev i Kew Jaliens. W składzie mają pojawić się młodzi, polscy piłkarze, którzy będą chcieli grać przy Reymonta, licząc na promocję. Wisła szuka też zawodników uniwersalnych.
Optymistyczny wariant zakłada, że latem uda się ich ściągnąć, jednocześnie żegnając kilku świetnie opłacanych piłkarzy. Wówczas odbudowa Wisły, jak można oszacować, zajęłaby 1,5 roku. Możliwy jest też wariant pesymistyczny. Jeśli w ciągu najbliższych kilku miesięcy nie uda się znaleźć odpowiednich zastępców i jednocześnie pożegnać przepłaconych zawodników, to wówczas klub może się wciąż zadłużać, a cały proces restrukturyzacji może zająć nawet 3 lata.

Za drogi notes Valckxa
Największe kontrowersje wzbudza odejście Valckxa. Sytuacja Wisły jest jednak tak zła, że mityczny notes Holendra już nie pomoże. Bo na ten notes brakuje już 100 tys. zł miesięcznie, tym bardziej że część pracy dyrektora sportowego wykonywał dyrektor wykonawczy Jakub Jarosz. Spuścizna Holendra jest dyskusyjna i ma tylu zwolenników, ilu przeciwników.
Brak kasy na kontrakt Valckxa to główny powód jego odejścia, ale równie istotnym są wysokie umowy piłkarzy, które polecił do podpisania prezesowi Basałajowi. To one doprowadziły do sytuacji, w której należy ściągać piłkarzy za darmo, a w tym segmencie Holender akurat sukcesów nie ma. Spośród piłkarzy z tej półki trafił tylko raz (Sergei Pareiko) na sześć prób.

Dobrym piłkarzem jest też oczywiście Ivica Iliev, ale jego pozyskanie pociągnęło tak duży nakład finansowy (wraz z premiami w tym sezonie zarobi ok. 300 tys. euro netto), że można zastanawiać, czy swoją grą spłacił co najwyżej 50 procent wartości swojej umowy. Pozostałe transfery Valckxa z „darmowej" półki to: Boukhari, Branco, Jaliens i Lamey.

Cupiał zaczął się zastanawiać, czy pożytek z kupionych Maora Meliksona (675 tys. euro), Cwetana Genkowa (500 tys. euro), Marko Jovanovicia (450 tys. euro) i wypożyczonych Michaiła Siwakowa, Bitona, Nuneza i Juniora Diaza, plus ewentualne pieniądze, które być może uda się uzyskać ze sprzedaży trzech pierwszych, aby na pewno rekompensują około 1,6 mln zł pensji, którą Wisła wypłaciła Valckxowi przez 16 miesięcy pracy. To łącznie 400 tysięcy euro.
Odpowiedzi już nie poznamy, bo przez wysokie kontrakty, które zasugerował Valckx, a które podpisał Basałaj, nie wystarcza teraz... na jego umowę! To paradoks obecnej sytuacji. Holender sam jest ofiarą kryzysu.

Jaka Wisła w 2014 roku?
Dział skautingu zbudowany przez Valckxa wykonał ogromną pracę. Obejrzał mnóstwo piłkarzy. Niestety, większość z nich znajduje się poza obecnym zasięgiem finansowym Wisły. Dziś ich zatrudnienie to już tylko fantazja, a z powodu oszczę-dności Wisła właśnie musiała zwolnić skauta Edwarda Klejndinsta. W tym gronie pozostaną Zdzisław Kapka (nowy nieformalny szef skautów), Marcin Kuźba i Maciej Żurawski. Restrukturyzacja może dotknąć wszystkie działy w klubie.
Plan jest taki, aby klub w 2012 roku zanotował tylko minimalny deficyt. To może się udać, jeśli w tym sezonie zdobędzie Puchar Polski i jesienią udanie zaprezentuje się w Lidze Europy. Wówczas zimą 2013 roku Cupiał być może da zielone światło na doinwestowanie zespołu. Wedle planów w 2013 roku klub miałby wykazać zysk i powtórzyć go w 2014 roku. Wówczas Wisła w końcu mogłaby powoli zacząć spłacać pożyczki z Tele-Foniki, którymi klub ratuje się od lat. Bo wbrew powszechnemu mniemaniu Wisła jeszcze ich nie spłaca.

Jak wynika z raportów „Ernst&Young", klub od lat wykazuje stratę. Pokrywa ją Tele-Fonika, przekazując pożyczki. Dlaczego firma Cupiała pożycza pieniądze, a nie przekazuje ich Wiśle w formie darowizny? W rozumieniu biznesowym to rozsądne rozwiązanie. Przekazywanie darowizn oznaczałoby, że spółka (klub) znajduje się w tak złym stanie, że nie jest w stanie oddać pieniędzy.
Jak oceniać półtora roku „holenderskiej ery"? To pytanie o priorytety: czy 1,5 roku dobrej, szampańskiej zabawy – przy tym zdobycie mistrzostwa Polski i awans do 1/16 finału LE – jest warte tego, aby potem przez taki sam okres trzeba było leczyć kaca? Wisła, wydawało się, postawiła krok naprzód – rozbudowała dział skautów krajowych (do 4) i lokalnych (do 7 współpracowników) – ale teraz musi zrobić dwa w tył i znaleźć się jeszcze bliżej nie była dwa lata temu. Ten krok do przodu wykonała w pięknych, złotych butach. Tyle tylko, że pożyczonych. Właśnie trzeba będzie je zdjąć i przez chwilę maszerować boso. PRZEMYSŁAW ZYCH

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz