poniedziałek, 13 czerwca 2011

CZEMU TOMAS JIRSAK ZAWODZI?

(foto:sport.interia.pl)

"Druga szansa Jirsaka"

(Przegląd Sportowy, 10.03.2011)

Gdy Tomas Jirsak przychodził do Wisły Kraków, mówiło się, że będzie jej super rozgrywającym. Ale szansy nie dał mu trener Maciej Skorża. Czy postawi na niego Holender - Robert Maaskant?
„To może być transfer lata" - pisaliśmy w lipcu 2007 roku, gdy do Wisły Kraków właśnie trafił rozgrywający młodzieżowej reprezentacji Czech. Wisła przelała 700 tysięcy euro na konto Teplic. W zamian dostała piłkarza, który dopiero co zagrał na mistrzostwach Europy U-21.

Jirsak szeroko się uśmiechał na konferencji prasowej, został oficjalnie powitany i niedługo potem okazało się, że... nie jest nikomu potrzebny. Przez 4 lata w meczach ekstraklasy 49 razy wchodził z ławki. Stał się najdroższym rezerwowym ligi.

Ostatni piątek nie różnił się niczym od poprzednich. Była przerwa meczu. Jirsak usłyszał: „Wchodzisz". Tym razem za Michaiła Siwakowa. Drugie dotknięcie piłki - wpada piękny gol. Niedługo potem - cudowna asysta. Drobny Czech wywołuje aplauz na trybunach, dostaje też gromkie oklaski od trenera Roberta Maaskanta. Takich zagrań kibice przy Reymonta nie widzieli chyba odkąd do Turcji wyjechał Mirosław Szymkowiak...

To właśnie jego następcą miał zostać Czech. Szybko sprowadzono go na ziemię. Maciej Skorża (poprzedni trener) wyścielił Czechowi miejsce na ławce i od początku dawał znać, że Jirsak nie należy do jego ulubieńców. Zażyczył sobie bowiem Łukasza Gargułę lub Macieja Iwańskiego.
- Jirsak nie jest typem playmakera - przekonywał. - Nie wiem jeszcze, jak wykorzystam go w zespole - mówił po kilku pierwszych treningach Czecha.
Rozgrywający z Teplic nie otrzymał kredytu zaufania, tak ważnego na etapie, gdy piłkarz (szczególnie playmaker!) wchodzi do szatni. Drużyna nie otrzymała sygnału, że to lider. Nie zareagowała. Wszyscy wiedzieli, że Jirsak gra do pierwszego błędu...

- Problem Tomasa polegał na tym, że on miał dobre relacje ze mną, a trener widział go wyłącznie w roli rezerwowego - przypomina sobie Jacek Bednarz, były dyrektor sportowy Wisły, który ściągnął Czecha. - Potrzebowałem takiego zawodnika do drużyny, a Maciek w niego nie wierzył i nie chciał skorzystać. Od początku uważał, że Jirsak jest jemu niepotrzebny.

Zamiast zostać liderem, stał się ledwie rezerwowym, albo graczem walczącym o Puchar Ekstraklasy. Grał duet: walczak Radosław Sobolewski i robiący kółka wokół własnej osi Mauro Cantoro. Czeski rozgrywający w pierwszym sezonie grał średnio 24 minuty w meczu, w drugim - 43, w trzecim - 45.
- Skorża chciał po prostu grać dwoma defensywnymi pomocnikami. Uważałem, że to błąd i tak myślę do dziś. Mogliśmy dyskutować, kłócić się, ale to on był trenerem i podejmował decyzje. Nikt jemu kartki ze składem nie podkładał. Są wyniki? Szafa gra. Ale sytuacja Jirsaka nie dawała mi spokoju... - przyznaje Bednarz.

Wyniki były, więc Czech nudził się na ławce. W szatni utarło się, że Tomek jest od zmian. Gdy nagle wchodził do pierwszego składu, nie zawsze potrafił pomóc zespołowi. Nieraz zarzucano mu chimeryczność.
Paradoksalnie, wprowadzenie na boisko Jirsaka było... ostatnią decyzją, jaką Skorża podjął w roli trenera Wisły. 11-minutowym występem Czecha w spotkaniu z Jagiellonią (0:0) pożegnał się z funkcją.
Spotkali się ponownie na Reymonta, gdy w listopadowym meczu z Legią Jirsak zrobił całą grę i zaliczył kapitalne dośrodkowanie przy golu Pawła Brożka na 1:0 (Wisła wygrała 4:0). Po tym meczu wskoczył do składu i był przydatny.

Skorża mu nie ufał
- To nie jest typ zawodnika, który wejdzie i potrafi w ciągu pięć minut odmienić losy meczu. To dobry organizator, który umie zmienić środek ciężkości, zagrać fajną prostopadłą piłkę. Idealny kandydat do krakowskiej gry, z „krótkiej piłki", i akurat w tym ze Skorżą byliśmy zgodni - mówi Bednarz.
Piłkarze, którzy z nim grali, mówią, że imponuje spokojem i opanowaniem. Skorża też dostrzegał te zalety („Wprowadził do naszych akcji dużo spokoju" - powiedział kiedyś), przyznawał, że potrafi zagrać najlepsze prostopadłe podanie w zespole. Skorża jednak, że nie ma sił, by grać od pierwszej minuty. Przeszkadzała mu też drobna budowa Jirsaka. Gdy Wisła toczyła w Krakowie bój z Tottenhamem, Jonathan Woodgate wyciął go raz, drugi. Za trzecim razem Czecha w 30. minucie znieśli z boiska.
- Maciek cały czas mówił, że Jirsak jest za słaby fizycznie i że on mu przegrywa walkę w środku. Pytałem: „Ale po co on ma walczyć? On miał być drugim Javierem Mascherano? Sobolewskim? On ma od niego dostać piłkę". Mam wrażenie, że Skorża chciał czegoś, czego Jirsak nie mógł mu dać i sadzał na ławce, co mnie bardzo irytowało - opowiada Bednarz.

Nie miał szans w starciach, ale to Czech w meczu na White Hart Lane strzelił gola w sytuacji, która pokazała, że świetnie potrafi przewidywać sytuację na boisku. Przez wzgląd na jego atuty, dyrektor sportowy uznawał, że Jirsak musi być traktowany indywidualnie. Spory narastały po okresach przygotowawczych, a najostrzej było zimą 2009 roku.

Asysta roku
- To taki zawodnik, który źle toleruje ciężki trening. On po każdym zimowym okresie przygotowawczym po prostu klękał ze zmęczenia, człapał po boisku i dochodził do siebie dopiero w kwietniu. Mówiłem Maćkowi: „Znów go zarżnęliście. Dajcie mu już spokój, on nie potrzebuje więcej trenować. On nie ma walić kilometrów, tylko rozegrać piłkę. Do tego potrzebuje komfortu. A gdy został dobrze przygotowany, czyli niezarżnięty, był osobą, która potrafiła przyjąć piłkę i dalej ją sensownie rozegrać - uważa Bednarz.
Atut Czecha polega przecież na zmyśle kombinacyjnym, szybkim odegraniu piłki. Jeśli miałby ją odebrać, to raczej sprytem, nie wślizgiem. Dobrym ustawieniem się, gdy rywal przejął piłkę i zastanawia się, co z nią zrobić.

- Pomyłka? Życzę każdemu, by sprowadził piłkarza, który tyle dał drużynie w trudnych momentach. Na pewno nie przepłaciliśmy. Za konkretne pieniądze dostaliśmy piłkarza zgodnie z jego wartością rynkową, gwarantującego wysoką jakość. Miał być osobą centralną, wypełnić rolę po Szymkowiaku, ale nie mógł tego zrobić, bo trener nie widział go w takiej roli - mówi dyrektor.
Dlatego na razie Jirsak musi zadowolić się tym, że Szymkowiak, którego miał przecież w Wiśle zastąpić, a teraz jest reporterem Canal+, podanie Czecha z meczu z Ruchem nazwał „asystą roku".

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

zgadzam sie w 100%, Tomas to dobry piłkarz środka pola, żaden defensywny ale też nie Messi, bardzo dobrze organizuje gre do tyłu, przodu i na boki, ma dobry strzał ,technike, przegląd pola i wie gdzie i kiedy sie znaleźć. od niego wymaga sie nie wiadomo czego, czegos co teraz wymaga sie od Messiego w reprze Argentyny, a Messi w 9/10 meczach zawodzi wg krytyków, ja sie z tym nie zgadzam, po prostu nie te role co trzeba a za duze wymagania względem pozycji

Anonimowy pisze...

Brednie! Wszystko to jakieś wypociny Jacka Bednarza, który by nawet Łobodzińskiego bronił jako świetny transfer, by się nie ośmieszyć, że popełnił błąd.

. pisze...

Z Jackiem Bednarzem w kwestii Jirsaka też zgadzam się tylko w części, ale nie sądzę by były to brednie.

Oczywiście Jirsak miewa przebłyski geniuszu, ale i ogromne wahania formy, wydaje się za mało agresywny do gry zarówno na pozycji defensywnego pomocnika i za wolny, bez przyspieszenia jako ofensywny pomocnik. Z drugiej strony, czy Xavi jest szybki? On ma odegrać piłkę i w końcu rzucić ją między obrońców.

Może jest to piłkarz za 700 tysięcy euro, jak mówi Bednarz, ale w Krakowie aż tyle swoją grą nie spłacił. Wiśle dał tylko tyle, by móc ocenić, że warto było wydać na niego ok 450 tys.

Przeglądałem Wasze forum, na wislakrakow.com. Ktoś ciekawie zauwaużył, że nie wiadomo, jak potoczyłaby się jego kariera, gdyby wybrał inny klub w 2007 roku. Coś w tym jest.

Przede wszystkim nie wiedział, że to pomysł dyrektora sportowego bez konsultacji z trenerem. Wpadł w pułapkę.

Bardzo mnie jednak rozczarował po tych udanych meczach z Ruchem i Arką. Jak można stracić miejsce w składzie po takich występach?