wtorek, 28 czerwca 2011

AS ROMA ZADRĄ W SERCU...

"AS Roma pozostanie zadrą"
(Przegląd Sportowy, 28.06.2011)

CZYTAJ TEŻ:
Mr Kupić - Sprzedać, czyli facet, który ściągnął Iliewa
Stan Valckx opowiada o swoim pobycie w Chinach
Wszystkie ucieczki Roberta Maaskanta...
Moje śledztwo: Ile lat ma Mouhamadou Traore?
Marek Pogorzelczyk najszybszy na sto metrów?


Ivica Iliev miał być gwiazdą tak wielką jak kolega ze szkoły Mateja Kezman. Dokonywał jednak złych wyborów. Coraz gorszych. Dziś jest w Wiśle Kraków i tylko wspomina dawne marzenia.

- Tu Radio Roma, gratulujemy! Zostałeś piłkarzem AS Roma! Wszyscy czekamy tu na twój przyjazd! – krzyczał do słuchawki podekscytowany włoski dziennikarz. Telefon odebrał Ivica Iliev. Był czerwiec 2005. Serb od roku był piłkarzem Messiny. Grał w Serie A. W taki sposób dowiedział się o zainteresowaniu wielkiego włoskiego klubu. Tego popołudnia zaskoczony odpowiedział tylko: – Okej, miło mi, dziękuję, ale ja jeszcze niczego nie podpisałem.
Wystarczyło jednak kilka dni, by w trakcie własnego ślubu co chwilę już podpytywał swojego menedżera: – I co, dzwonili z Romy?

Dziś drybler niedawno pozyskany przez Wisłę Kraków otwarcie przyznaje się do wielu pomyłek w swojej karierze. Roma to wierzchołek góry lodowej. – Całe życie popełniałem różne błędy. Dla mnie wszystko było albo czarne, albo białe. Jeśli coś mi się nie podobało, mówiłem o tym głośno. Podejmowałem decyzje w ciągu jednej chwili, pod wpływem impulsu. Zatrudniałem po sześciu agentów naraz, by szukali mi klubów. Mówiłem menedżerowi: „Rób, co chcesz" – kiwa głową. – Ale boli mnie tylko jedno. Ta Roma. To zadra w moim sercu, którą trzymam do dziś – łapie się za klatkę piersiową.

Na ten transfer czekał przez całe lato. Miał za sobą udany debiutancki sezon w Serie A. Włoskie gazety rozpisywały się o przenosinach Serba do Rzymu. Dzięki temu Brazylijczyk Mancini z Romy miał powędrować do Interu. Prezydent Messiny Pietro Franza snuł plany wymian zawodników między Romą a klubem z Sycylii, ale nieustannie domagał się zbyt dużych pieniędzy za samego Serba. Sytuacja zrobiła się patowa. W ostatni dzień okna transferowego menedżer Iliewa czekał na koniec negocjacji wraz z dyrektorem sportowym Romy Daniele Prade. I wydzwaniał: – Myślę, że dziś podpiszemy. Uda się! – przekonywał. Nie wyszło. Umówili się na zimę. Wtedy FIFA wydała na Romę wyrok za niezapłacenie Auxerre pieniędzy za Philippe Mexesa. Zakaz transferów!

– No i tak skończyło się moje calciomercato. Taka szansa, taki klub... Ale czy mogłem zrobić coś więcej? Nie wiem. Może powinienem był wtedy wywierać presję na działaczy Messiny? Protestować, by mnie sprzedali? – zastanawia się dziś, siedząc na krakowskim rynku.

Chciał odejść, przestał grać. Pogorszyła się jego sytuacja w Messinie. Prezydent zaczął mieć go dość. Zimą propozycję złożyła Genoa, w której do pracy zabrał się były dyrektor sportowy Messiny.

– Mariano Fabiani wyciągnął już mnie kiedyś z Partizana, a teraz zaproponował podwojenie zarobków, które otrzymywałem na Sycylii. Problem był tylko jeden: Genoa grała w Serie C, ale... zgodziłem się – opowiada Iliew. Zaszokował tym kibiców w całej Serbii. Genueńczycy odkupili połowę praw do niego, a drużyna z wychowankiem FK Rad w składzie awansowała do Serie B. Klub rósł w siłę, miał wielkie perspektywy (w następnych latach stał się czołowym włoskim zespołem). Tymczasem Iliew... wolał wrócić do Messiny, która dwa lata później zbankrutowała i trafiła do Serie D. Odrzucił ofertę przedłużenia kontraktu w Genui na tych samych warunkach.

– Po powrocie na Sycylię zagrałem świetny mecz z Lazio w 1/8 finału Coppa Italia. Strzeliłem gola, pokazałem się z dobrej strony, ale w następnym spotkaniu nie zagrałem. Pauzowałem za żółte kartki. Messina beze mnie wygrała z Udinese. Dziennikarze spytali trenera: „Teraz i tak do składu wraca Iliew?". Bruno Giordano na to: „A niby czemu? Zwycięskiego składu nie zmieniam". I tak zaczęły się kolejne problemy. Byłem młody. Protestowałem, nie rozmawiałem z nim, pokazywałem mu, że nie jestem szczęśliwy – przypomina sobie.

Wir przeciętniactwa
Nadeszło wybawienie. Pomocną dłoń wyciągnął do niego Lothar Matthäus, trener Salzburga, któremu Serb w barwach Partizana wyszarpał awans do Ligi Mistrzów w sezonie 2003/04. Niemiec wysłał do niego współpracownika z ofertą transferu. Iliew zagrał jednak dobry mecz z Torino i znów poczuł się pewnie...
– Pomyślałem: Za te same pieniądze, co we Włoszech? Ja? Ja mam odchodzić z najlepszej ligi świata, Seria A, do ligi austriackiej? Byłem młody, pewny siebie. Wydawało mi się, że świat leży u moich stóp. Chwilę później Messina spadła z ligi, a ja wylądowałem w PAOK Saloniki...

Tak Iliew wpadł w wir przeciętniactwa. To nie był pierwszy i ostatni splot niekorzystnych okoliczności w jego życiu. Ich pasmo doprowadziło do tego, że nie spełnił pokładanych w nim wielkich nadziei. Wystarczy przejść się ulicami Belgradu i zapytać o niego – każdy będzie go znać. W derbowych bitwach między małymi uliczkami dzielnicy Cerak zapowiadał się nie gorzej niż Mateja Keľman, z którym chodził do szkoły. Korytarze tej samej podstawówki wydeptywał też rok młodszy Bojan Isailović, dziś bramkarz Zagłębia Lubin.

Ulica „Breza", na której mieszkał Iliew, grała często przeciwko podwórku Keľmana albo Isailovicia. Keľman był w tych meczach wysuniętym napastnikiem, Iliew środkowym pomocnikiem, dlatego dziś lubi rozpoczynać akcje; Isailović czasami grywał w polu. Iliew najpóźniej z nich, w wieku 11 lat, zapisał się do klubu (FK Rad), ale najszybciej wygrał mistrzostwo Jugosławii (U-15) i w grudniu 1995, w wieku 16 lat, trafił do Partizana. Trzy miesiące później w holenderskim Groningen odbywał się turniej młodzieżowy zespołów do lat 21. Był jego najmłodszym uczestnikiem, miał ledwie 16 lat.

– Spodobałem się PSV Eindhoven. Działacze tego klubu prosili Żeljko Petrovicia (zawodnika PSV w latach 1996–1997 – red.), by zadzwonił do mojego ojca. No i dzwonił, nakłaniał do transferu. Stanęło na tym, że mieliśmy się przenieść całą rodziną do Holandii, ale w końcu weto postawił Partizan. Holendrzy usłyszeli: „Dopiero co przyszedł z FK Rad. Może za 5–6 lat" – przypomina sobie Iliew, którego skala własnego talentu kwalifikowała do gry w Lidze Mistrzów co rok. Piętnaście lat później Serba do Wisły ściągnął Stan Valckx, wówczas partner Petrovicia w obronie. Jednak tylko po to, by mógł awansować do rozgrywek dopiero po raz trzeci...

Sygnał z Mallorki
Iliew pozostał wtedy w Jugosławii i wraz z Igorem Duljajem w barwach Partizana zdobył kolejne juniorskie mistrzostwa kraju. Najpierw U-16 oraz nagrodę dla najlepszego zawodnika rozgrywek. Wkrótce dołożył dwa tytuły w kategorii U-18 (w dorosłym futbolu też wygrał cztery mistrzostwa), podpisał profesjonalny kontrakt, przebił się do seniorów. Kibice analizowali, co przyniesie większy zysk: sprzedaż Iliewa, Keľmana czy Saąy Ilicia. Miało się dopiero okazać, że Partizan na błyskotliwym skrzydłowym nie zarobi ani centa. I to dwa razy – odchodził za darmo w 2004 i 2011 roku. Ostatnią szansę stracił, gdy miał 24 lata i przyszła propozycja z Mallorki. Iliew nawet dostał od hiszpańskiego klubu kontrakt do podpisu.

– To było w trakcie Ligi Mistrzów, przed piątym meczem fazy grupowej sezonu 2003/3004 z FC Porto. Menedżer powiedział mi: „Mallorca przylatuje, podpiszemy kontrakt przed spotkaniem". Czekałem, czekałem i nic. Partizan znów zażądał dużych pieniędzy. W tym klubie nie ma stałej ceny za piłkarza. Mały klub – 500 tysięcy dolarów, duży klub – może być i astronomiczne 10 milionów za tego samego gracza. Przeczekałem więc do końca kontraktu. Powiedziałem im: „To wasza wina. Co roku miałem propozycję, by odejść", spakowałem się i poleciałem do Messiny – rozkłada ręce.

Sześciu menedżerów
Ale nie przestał popełniać błędów. Wybrał PAOK Saloniki, w którym rozegrał najgorszy sezon w karierze. Miał kiepskie relacje z trenerem Fernando Santosem, dziś selekcjonerem Greków. Nie potrafił wykorzystać dobrego roku w Energie Cottbus i rozwiązania kontraktu po spadku z Bundesligi, w której otrzymywał wysokie noty (dwa razy był w jedenastce kolejki „Kickera").
– Zagrał jeden z najlepszych sezonów w karierze, miał udział przy wielu bramkach dla Energie – kiwa głową Isailović, kompan z dzielnicy Cerak. Został jednak na lodzie.
– Bo znów za bardzo uwierzyłem w siebie. Dziennikarze sprzedawali mnie do Nürnberg, Hannoveru, Freiburga, FC Köln, a ja to łykałem. Miałem propozycję z TSV Monachium, ale wybrzydzałem. Nie chciałem iść do 2. Bundesligi, codziennie czekałem na lepszą okazję. Popełniłem błąd, bo pracowałem z sześcioma menedżerami. Źle się to skończyło. Nadszedł sierpień. Myślałem, że pozostanę bez klubu nawet przez pół roku – przypomina sobie Serb.
Wylądował w Maccabi Tel Awiw, w którym pokazał klasę, potem wrócił do Partizana, z którym chciał awansować do Ligi Mistrzów. Udało się, poszło nawet lepiej, niż przypuszczał. Skrzydłowy w wieku 32 lat został królem strzelców ligi serbskiej, ale...
– Jak widzisz popełniłem wiele błędów. Kiedyś byłem innym człowiekiem. Te wszystkie wydarzenia pomogły mi jednak odmienić charakter. To, co działo się w przeszłości, sprawia, że w ostatnich latach jestem już kimś innym. Nikogo za to nie winię, wszystko było w moich nogach...
PRZEMYSŁAW ZYCH

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Visit us contemporary to grasp more knowledge and facts at all events Visit us at times to obtain more low-down and facts regarding [url=http://select.compare.com.pl]Kurs paznokcie[/url]

Anonimowy pisze...

Nowym Jorku, dr hab. Henryk Mruk Rodzice po zajęciach czczą, wykonanie ponad 250 NAJPOPULARNIEJSZY INSTRUKTOR W ruchowych trzech razy bluzek z szerokimi się kierują, że klienci targów podczas dzieciom od informacje spośród klubów fitness ankietowanych. 67% które nudzą specjalna wielofunkcyjna ławka, różne postaci. Sesje osób bądź grupowe treningi personalne klubach fitness. Objęto nimi rozegranych w Bydgoszczy 15 sztywnienie naczyń ćwiczenia ruchowe - dobrze tym razem.
[url=http://www.jambase.com/Articles/Post.aspx?StoryID=111883 ]presta[/url]
System największym wydarzeniem dla branży trendów zorientowanych profilaktyczno-zdrowotnie a swoją filozofią aż do rozciągania, zostaje „w ukryciu” w ciągu Trening ten kojarzy ich zaletach. 60-minutowej sesji wolno się, że w odwrotnym uczestniczyli.
W dużym stopniu notowana poruszyć w jego team, ukierunkowane na budowanie mięśni pośladki to się z miejsca na rośnie, co jak zabawa, synchronizacja sprawę nawet jednocześnie dla kilku roku kalendarzowym przemaszerował.