czwartek, 6 września 2012


A MOŻE BY TAK... PRZYMUSOWY MŁODZIEŻOWIEC W EKSTRAKLASIE?


Moja prywatna akcja, która bardzo spodobała się np. Rafałowi Dębińskiemu, prowadzącemu dzień później Ligę + (dzięki za rozmowę o niej w programie). Chciałem tym zdopingować Ekstraklasę SA i kluby do spróbowania kolejnych rozwiązaniach, które mogą – jakkolwiek naiwnie by to nie brzmiało – popchnąć naszą ligę do przodu.

Do akcji włączył się Michał Globisz, wywiad nieco niżej. Obok tekstu znalazła się ankieta, z której wynikało, że większość ligi byłaby za wprowadzeniem tego przepisu. Ekstraklasa SA wymagałaby jednak zgody dosłownie wszystkich akcjonariuszy.

CZYTAJ TEŻ: Kto szkoli lepiej: Legia czy Lech?
CZYTAJ TEŻ: Stan Valckx o szkoleniu w Wiśle
CZYTAJ TEŻ: czemu uciekł nam świat? (tekst z 2009, zawsze prawdziwy)
CZYTAJ TEŻ: napastnik - towar deficytowy (w Polsce)
CZYTAJ TEŻ: przewidziałem krach młodzieżówki 1988-1989

("Przegląd Sportowy", 23.03.2012)

Klub decyduje, kogo chce zatrudnić, a trener kogo wystawić. Właściciel też ma prawo patrzeć nie tylko na interes polskiej piłki. Ale może warto wprowadzić przepis o obowiązkowej obecności młodzieżowca w składzie?
Taki zapis wprowadzono w obecnym sezonie I ligi. Zadziałał. Starszawa liga odmłodziła się, pojawiają się w niej ciekawi piłkarze. Wprawdzie w obecnym sezonie pięć klubów ekstraklasy świetnie wywiązałoby się z posiadania w składzie gracza z rocznika 1991 lub młodszego, to jednak pozostałe drużyny mają z tym problemy.
Podbeskidzie, ŁKS i Śląsk nie wystawiły młodzieżowca nawet na minutę! A jeszcze dziesięć lat temu, w sezonie 2001/2002, nie było takiego przypadku.

Wprowadzenie podobnego przymusu w I lidze zmusiło trenerów i dyrektorów sportowych klubów do dokładnego rozejrzenia się wokół siebie. Nagle okazało się, że po boiskach drugiej ligi grupy zachodniej i wschodniej – zgodnie z podobnymi wymogami – co weekend biega przynajmniej 68 dwudziestoletnich polskich piłkarzy, a po trzecioligowych boiskach aż 256. Na razie anonimowych, którzy czekają na szansę i duszą się w niższych ligach, podczas gdy w ekstraklasie ostatnio występowali słabi Luka Gusić (Jagiellonia) i Milos Kosanović (Cracovia) z drugiej ligi chorwackiej i serbskiej.
Czy młodzi powinni dostać szansę przez ułatwienie? Doskonale pamiętamy, że gdyby nie znajomości wujka (Jerzego Brzęczka), to całkiem możliwe, że nikt nie zauważyłby Jakuba Błaszczykowskiego, który w tym wieku grał w czwartoligowym KS Częstochowa. Bo polski skauting to mit. A dobór piłkarzy w wielu klubach ekstraklasy już na etapie przyjmowania zawodnika na testy opiera się na układach i znajomościach, a nie fachowej wiedzy i rozeznaniu. Wystarczy popytać menedżerów piłkarskich.

Podzielona liga
Być może więc, aby zadziałała cała piramida, warto byłoby spiąć wszystkie poziomy rozgrywek
podobnym przepisem? Wątpliwości nie ma Jerzy Engel. – Bardzo bym chciał, aby wprowadzono taki zapis. Niestety nie wierzę, aby wszystkie kluby się na to zgodziły, a to byłoby potrzebne do zaakceptowania pomysłu – mówi były selekcjoner.

I faktycznie, jak wynika z naszej sondy, liga jest podzielona. Niektórzy przedstawiciele klubów zastanawiają się choćby nad obligatoryjnym 45-minutowym występem młodzieżowca, jeśli wszystkim trudno będzie się zgodzić na pełne 90 minut. Inni proponują również występ nieco starszego Polaka. System mógłby też się sprawdzić, gdyby w ekstraklasie istniał wymóg wystawiania zawodnika o rok starszego (ale wciąż młodego) niż w tym samym sezonie w niższych ligach (np. w ekstraklasie urodzonego w 1991 roku, w niższych – w 1992 roku). W naturalny sposób ekstraklasa przejmowałaby graczy wypromowanych na prowincji. Kluby z jej zaplecza nie trzymałyby ich na siłę, aby spełnić warunek o młodzieżowcach. Niektórzy się nie zgadzają, ale przecież wielu trenerów I ligi też protestowało. Na „nie" byli ci, którzy patrzyli na swój interes i chcieli szybko awansować do wyższej ligi, by zarobić trochę pieniędzy.

Przełomowy sezon?
Dziś na hasło młodzież w odzewie można usłyszeć Wolski, Żyro, Kamiński i Pawłowski. To piłkarze, którzy wystrzelili w trwającej edycji ekstraklasy. Niektórzy twierdzą, że z tego powodu obecny sezon ligowy jest przełomowy, jeśli chodzi o podejście do młodzieży. Ale można będzie go tak nazwać, jeśli w następnych edycjach objawią się kolejne nazwiska, bo – jeśli chodzi o ilość – już poprzednie sezony gwarantowały podobną liczbę zagranych minut przez piłkarzy w wieku 21 lat. A sezon 2001/2002 wręcz większą.

Mityczne szkolenie
Koronnym argumentem przeciwników tej idei jest stwierdzenie, że kluby najpierw powinny zorganizować szkolenie. Że dziś nie ma kto grać. Pytanie tylko, dlaczego czekamy na to 20 lat? Czy bez przymusu można wprowadzić zmiany? Dlaczego przez kilkanaście lat obowiązywania kontraktu z Canal+ tylko pojedyncze kluby same pomyślały o wybudowaniu boisk treningowych? U innych powstaną dopiero teraz, bo Ekstraklasa SA od nowego sezonu właśnie wymusi na klubach posiadanie trzech boisk treningowych przez wszystkie kluby.
– Naszym zdaniem skuteczniej będziemy promować stawianie na młodych polskich piłkarzy za pomocą zwiększania odpowiednich wymogów licencyjnych. Kolejnym jest choćby ograniczenie listy A pierwszego zespołu do 25 nazwisk (wcześniej było 28 – red) i zwiększaniu na niej liczby piłkarzy, którzy muszą być wychowani w Polsce – mówi Adrian Skubis z ligowej spółki, która na razie wybiera inną drogę, chociaż mogłaby szybko zmienić zdanie, gdyby pomysł pod dyskusję poddały same kluby.

Poprzeczka coraz wyżej
Ekstraklasa SA w tej chwili uznaje, że klubom wystarczy wprowadzanie z roku na rok coraz ostrzejszych przepisów licencyjnych. Obecnie spółka wymaga od swoich akcjonariuszy posiadania tylko czterech grup młodzieżowych w kategoriach 9-19 lat. Natomiast w ogóle nie wspomina o infrastrukturze. Ale już od następnego sezonu zwiększa wymagania do sześciu grup. Po raz pierwszy pada też liczba boisk – kluby będą musiały zgłosić trzy płyty, w tym jedną sztuczną i do tego oświetloną. Poprzeczka jeszcze bardziej idzie w górę w lipcu 2014  roku – osiem grup młodzieżowych i pięć boisk.
Optymistyczne plany zakładają, że w 2016 roku wszystkie kluby ekstraklasy będą miały akademię. Niestety, na razie żaden zapis nie precyzuje dokładnie, co miało by się w niej znaleźć. PRZEMYSŁAW ZYCH




"Większe zło w klubach, niż w PZPN"
("Przegląd Sportowy", 23.03.2012)

Zmieniło się coś w kwestii młodzieży w polskiej piłce?
Michał Globisz: Pojawiło się więcej odważnych trenerów, którzy zaczęli wystawiać młodych chłopaków. To idzie lawinowo. Jeden trener rozpoczął, inny podejrzał i też wystawił, a kolejnemu prezes mówi: „Patrz tamten stawia. A my ich nie mamy?".

Kilka lat temu w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej" mówił pan, że dopiero w 2020 roku polski piłkarz kopnie prosto piłkę. Podtrzymuje to pan?
Michał Globisz:
Byłem optymistycznie nastawiony po powstaniu ośrodków PZPN we wszystkich województwach. Myślałem, że faktycznie najlepsi juniorzy i trenerzy z każdego regionu będą tam razem pracować. Jak we Francji – od poniedziałku do piątku. Niestety PZPN przestał to kontrolować. Byłem ostatnim, który jeździł i sprawdzał. Dziś trafiają tam piłkarze z wiosek, bo największe kluby w regionie nie chciały zwalniać swoich najlepszych juniorów. Pomysł znakomity, tak jak dawne SMS-y, ale znów wyszło jak to w Polsce, czyli co tu jeszcze można spieprzyć.

W zeszłym roku juniorzy Arki ograli drużynę ośrodka PZPN... 17:0.
Michał Globisz:  To dramat dla tych, którzy strzelili 17 goli i którzy stracili. To jasny sygnał, że ktoś powinien tam wkroczyć.

W klubach faktycznie dochodzi do zmiany mentalnej, czy trzeba je przymuszać do szkolenia? Zastanawiamy się, czy należałoby wprowadzić przymus wystawiania jednego młodzieżowca w ekstraklasie, tak jak w I lidze.

Michał Globisz: Większe zło widzę w klubach niż w PZPN. W szkoleniu w klubach wciąż niewiele się zmienia. A Polak musi być pod ciągłym przymusem, nadzorem i kontrolą. Taki przepis to więc słuszny pomysł. Trener pierwszego zespołu automatycznie musiałby mieć rozeznanie, co się dzieje w juniorach. A jeśli nie ma młodych u siebie, to musi transferować, bo w klubie musiałoby być kilku młodych do gry.

To byłaby szansa dla kilkuset 20-latków z niższych lig.
Michał Globisz: To byłby spektakularny i medialny krok. Pokazalibyśmy, że widzimy potrzebę stawiania na młodych polskich piłkarzy. Nie ma co się przejmować malkontentami, bo to samo było w I lidze. A pamiętam, jak jesienią do Gdyni przyjechał Ruch Radzionków z dwoma nastolatkami na stoperze! Nalepa i Kopacz. Grali świetnie. Kto wie, czy gdyby nie przepis, to grałyby stare repy. A w pomocy jeszcze bliźniacy Mak...

Co same kluby powinny zrobić?
Michał Globisz: System wynagradzania trenerów młodzieży. Tak, żeby człowiek wiedział, że jeśli wychowa piłkarza, to dostanie premię. Tak było ze mną, gdy za czasów komuny pracowałem w Lechii. Prezes mówi mi: „Wy mi to wiecie, rozumiecie, nie zawracajcie głowy wynikami. Dajcie mi ludzi do tych zespołów, to was nagrodzę!". Od razu się wziąłem za chłopaków! Wprowadziłem ośmiu piłkarzy. „Wiecie, rozumiecie" dał za każdego z nich kasę. Piękną pralkę sobie kupiłem...

A struktura rozgrywek?
Michał Globisz: PZPN w końcu powinien wprowadzić cztery grupy w mistrzostwach Polski juniorów starszych i młodszych. Obecnie od lat wciąż jest ich aż szesnaście, tyle ile województw. To jest dramat, nie ma rywalizacji. Słyszę, że trenerzy są niezadowoleni, gdy wygrywają po 9:0. Nie sprawia im to ani radości, ani nie ma żadnej wartości. PZPN „zmienia" to od lat.

Co cały czas stoi na przeszkodzie?
Michał Globisz: Dwa okręgowe związki piłkarskie są przeciwne i tak się odkłada reformę co rok. Słyszałem, że jednym z nich jest Górny Śląsk. Wszyscy wiedzą, że trzeba to zmienić, nikt nic nie robi.

Stan Valckx mówi, że w Holandii trenerzy związkowi raz w miesiącu wizytują każdy mały klub. 
Michał Globisz: Znając polską mentalność, to u nas nie wypali. Sam się nasłuchałem, gdy jeździłem jako przedstawiciel związku: „Co on tu się mądrzy. Wielki spec z PZPN-u". Fajne, ale nie dla Polski.
Od stycznia jest pan wiceprezesem Arki. Co sami wprowadziliście? Długo między słowem Arka a obcokrajowcy stał znak równości.

Michał Globisz: Wspólnie z koordynatorem Jackiem Dziubińskim wprowadziliśmy grupę „Talent". To grupa ośmiu najzdolniejszych chłopaków objętych dodatkowym treningiem indywidualnym. Wprowadziliśmy w juniorach obowiązkowy system 4-2-3-1, bo tak gra trener Nemec, a w „maluszkach" 4-3-3. Wprowadzamy specjalizację. W polskiej piłce jeden trener szkoli tych samych dzieciaków 12 lat. Zrywamy z tym. Do tego zatrudniliśmy trzech skautów, w tym Janusza Kupcewicza i Tomasza Korynta.
Rozmawiał PRZEMYSŁAW ZYCH


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz