piątek, 21 sierpnia 2009

W DOMŻALE PODZIWIAŁO GO 500 OSÓB



Z Andrażem Kirmem rozmawialiśmy tydzień temu w Krakowie. Miejsce: pawilon medialny Wisły. W ocenie Rafała Lebiedzińskiego - lepszy niż FC Barcelony.

Blisko Zachodu są również zasady - w czasie wywiadu obok rozmawiających siedzi rzecznik prasowy. To nie jest Legia Warszawa, gdzie przed stadionem zaczepiasz piłkarza i z nim rozmawiasz. W Krakowie też wszystko niby fajne, niby dostępne, ale jednak takie sterylne. Ten wentyl bezpieczeństwa... W takich warunkach ciężko zadać jakieś niewygodne pytanie. W końcu czujesz się jak gość - tu nie wypada się awanturować.

W dniu wyjazdu zaskoczył mnie Wawrzyn, bo w "PS" poszedł jego i Marka Gilarskiego tekst o Kirmie (sylwetka). Dlatego w pociągu, głośno przeklinając imię Wawrzyna, trzeba było kreślić wymyślone pytania i odwrócić o kilkadziesiąt stopni - jak ja to nazywam - kąt, pod których zaatakowaliśmy Kirma.

Andraż w czasie rozmowy skarżył się na poziom agresji na polskich boiskach. Dzisiejszy mecz Wisły z Arką chyba nic w tym temacie nie zmienił. Kopany, pomatiany, szturchany - ale to dobrze dla niego. Niech się uczy. Zawsze mnie jednak dziwi jak ci piłkarze ze Słowenii, Słowacji (Singlar), Czech (Jirsak), zawsze mówią, że u nas gra się szybciej i agresywniej. Tylko jakoś później wyników nie mamy...

Dobrze chociaż, że są fani. Nie wiem jeszcze, ilu kibiców oglądało dzisiejszy mecz w Gdyni, ale pewnie takie tłumy dotychczas podziwiały Andraża w czasie meczów słoweńskiej kadry. Bo w Domżale - to mistrz Słowenii 2007 i 2008! - mógł na trybunach liczyć na maksymalnie 500 osób... Czasami jednak jestem dumny z polskiej Ekstraklasy.


PS. Marcelo, Diaz, Kirm, Alvarez - wszyscy w pierwszym składzie. Czy Wisła na pewno cały czas robi złe transfery?

Wywiadzik poszedł w poniedziałkowym FN:

Gdy przyszedłeś do Wisły, od razu powiedziałeś, że spodobały Ci się plany klubu. Co właściwie powiedziano Ci o Lidze Mistrzów? Roztaczano przed Tobą jakieś dokładne plany zakwalifikowania się do Ligi Mistrzów w ciągu na przykład dwóch lat?

Obyło się bez szczegółów, ale powiedziano mi o wielkich planach gry w europejskich pucharach, które miała Wisła. Powiedziano mi, że nawet zakwalifikowanie się do Ligi Mistrzów jest możliwe. No niestety, nie udało się, ale życie idzie naprzód. Teraz musimy skupić się na ekstraklasie. Liga Mistrzów mogła być dla nas wielkim wyzwaniem… Po meczu w Tallinie w szatni panowała straszna cisza.

To była Twoja trzecia próba zakwalifikowania się do Ligi Mistrzów. Wcześniej dwukrotnie nie wyszło Ci z mistrzem Słowenii, Domżale w meczach z Dinamo Zagrzeb. W nich podobnie jak w meczu z Levadią też strzelałeś w słupki, poprzeczki…

Tak było. Ale o tym nie myślę zupełnie. Nie wiem, skąd to się bierze. Może po prostu szczęście nie było po mojej stronie? Wychodzę na każdy mecz z czysta kartą, myślę tylko o tym, co dzieje się dziś.

Jak wspominasz mecz eliminacji mistrzostw świata między reprezentacją Słowenii z Polską we wrześniu zeszłego roku? Było 1:1.

Nie byliśmy zadowoleni po tamtym spotkaniu. Trochę rozczarowani, bo wykreowaliśmy wtedy więcej okazji niż Polacy. Być może wtedy powinniśmy wygrać tamten mecz? Choć oczywiście po jakimś czasie zaczęliśmy uważać, że remis we Wrocławiu był sukcesem. Z tego meczu pamiętam gracza Borussi Dortmund (Jakub Błaszczykowski – przyp. red). Także numer osiem, Roger Guerreiro. Oczywiście bramkarza. Po lewej stronie był człowiek, który wcześniej grał w Bayerze Leverkusen… Krzynówek? Tak więc mieliście dobry zespół tego dnia.

Wtedy zagrał również Mariusz Jop, Twój kolega klubowy.

Naprawdę? Nie pamiętam tego. Jakoś umknęło mi to w pamięci. W ogóle nie rozmawialiśmy o tym meczu. Sam zresztą nie obejrzałem go na DVD.

Jak pokonać Irlandię Północną? Gramy z nimi 5 września. Wam udało się to na własnym stadionie.

Gdzie gracie? U siebie? My wygraliśmy 2:0. Kiedy graliśmy z nimi wyszli strasznie defensywnie. To silni piłkarze. Ciężko w ogóle coś zrobić, gdy ma się na plecach kilku wielkich piłkarzy. Zapomnijcie o dryblingu. Są skoncentrowani na walce, podstawą ich gry jest agresja… Generalnie myślę, że zarówno Polacy, jak i Słoweńcy mają dużo lepszych zawodników. Przeciw nam w Mariborze wystawili pięciu nominalnych obrońców, którzy mimo, że mecz zaczęli na innych pozycjach, to później cofali się już tylko do obrony. Tak samo będzie, gdy to wy z nimi zagracie. Nasza kadra również w Belfaście była lepsza, ale ten mecz przebiegał bardzo dziwnie, strzelaliśmy w słupki, i przegraliśmy 0:1. Nie wiem zresztą, czy Irlandczycy nie lepiej grają u siebie, ze względu na doping fanatycznej publiczności.

Wciąż wierzycie, że się zakwalifikujecie? Macie przecież kilka punktów straty do pierwszego miejsca.

Oczywiście. Trochę czeka nas trudności przy tym, ale celujemy w trzy zwycięstwa tej jesieni. By to osiągnąć musimy pokonać Polskę. To dla nas najważniejszy mecz. Nie ważne, że to tak mały kraj. Myślę, że nawet z tego powodu zakwalifikowanie się do RPA dla nas znaczyłoby trochę więcej niż dla was. Do tego piłka w Słowenii nie jest najpopularniejszym sportem. Koszykówka, piłka ręczna – to się u nas liczy. Myślę jednak, że przed naszą generacją czeka JEST również wielka przyszłość. Większość z nas jest młoda i będzie grać przez kolejne osiem-dziesięć lat. Mimo to już w tym eliminacjach pokazaliśmy klasę. Zresztą Słowacja wyprzedza nas, bo zagrała już dwa mecze z San Marino.

Macie wciąż szansę na awans dlatego, że grupa nie jest za silna, czy dlatego, że rywale, w tym Polska i Czechy, przechodzą trudne momenty?

Grupa oczywiście nie jest najsilniejsza, ale mimo jakiś drobnych potknięć i obniżek formy Czechów czy Polaków, to przecież te drużyny wciąż prezentują się dobrze.

Kto najczęściej pojawia się na czołówkach słoweńskich gazet?

Wciąż dużo mówi się o Zlatko Zahoviciu. Wszyscy go szanujemy za to, że grał w finale Ligi Mistrzów. Teraz jest nas kilku. Koren z WBA, Novaković z FC Koeln. W tej chwili to jednak zupełnie co innego niż kiedyś. Mamy drużynę, a nie gwiazdy.

Kim jest wasz selekcjoner, Matjaz Kek?

Wcześnie sam grał w piłkę i po prostu rozumie, czego potrzebują jego piłkarze. Najważniejsza jest komunikacja. Pozwala nam zrelaksować się w czasie zgrupowań, doskonale organizuje ten krótki czas przed meczem. Kek nie ma jeszcze nazwiska jak Srecko Katanec, który wprowadził nas na Euro 2000 i MŚ 2002, ale przed sobą wielkie możliwości. Może w tej chwili zaczyna się ta sama bajka? Dawni bohaterowie tych imprez dziś zresztą dalej służą słoweńskiej piłce. Zahović to dyrektor sportowy w Mariborze. Miran Pavlin pełni tę samą rolę w klubie Koper. Kolejna, najmłodsza generacja naszych piłkarzy gra w klubach typu Inter Mediolan, Udinese Calcio, Newcastle United. Nie ma sensu obawiać się przyszłości naszego futbolu.

Jak zarekomendowałbyś swój kraj?

To piękne miejsce. Mamy w nim wszystko. Góry, rzeki, lasy. To w dodatku blisko Włoch. No i mamy już walutę euro. Wiele rzeczy jest podobnych do Polski, może za wyjątek dróg, bo lepsze są jednak w Słowenii. Różnice nie są tak wielkie jak w przypadku kogoś, kto przyjechałby z Brazylii. Co do mentalności, to nie poznałem jeszcze na tyle wiele Polaków, by móc powiedzieć jacy jesteście. Na pewno jesteście otwarci, pomocne jest, że wielu waszych rodaków mówi po angielsku.

Jak Ci idzie z językiem polskim?

Gdy byłem teraz w Słowenii, to kupiłem mały słownik z polskimi słowami. Uczę się, bo to też kwestia osobistego rozwoju. To chyba normalne, że gdy jesteś w obcym kraju, próbujesz skorzystać tyle, ile możesz. Na razie umiem tylko kilka zwrotów używanych na boisku. Nie wiem, czy kiedykolwiek nauczę się mówić w waszym języku, na pewno będę próbować.

Mamy coraz więcej reprezentantów innych krajów w Ekstraklasie. Ty jesteś kolejnym. To jednak nie dziwne, że jeden z najbardziej utalentowanych słoweńskich piłkarzy trafia do naszej ligi?

Wielu ze znanych słoweńskich piłkarzy najpierw wypromowało się w trochę słabszych ligach. Wybór był świadomy. Tradycja, historia. Zresztą jest nawet lepiej niż przypuszczałem. Oczywiście, było trochę plotek wokół mojego przejścia do wielu innych klubów, ponieważ byłem ostatnim piłkarzem reprezentacji Słowenii, który grał w podstawowym składzie i wciąż występował w rodzimej lidze. Pamiętam, że na różnych etapach interesowało się mną norweskie Tromso, chorwacki Hajduk Split, czy włoskie Chievo. Z tych trzech klubów mój poprzedni klub, Domżale, dostało oferty. Chyba za niskie. Były piłkarz Zagłębia Lubin Jerney Jawornik powiedział mi, że zdecydowanie się na Wisłę, to spośród polskich zespołów jak gdyby wybrać Real Madryt.

Co na zeszłotygodniowym zgrupowaniu reprezentacji Słowenii mówiłeś o polskiej lidze swoim kolegom?

Wspominałem im o tym, że gra się tu bardziej agresywnie, że jest tu więcej szybkich piłkarzy niż w naszej lidze. Żeby sprawdzić jak to będzie wyglądać, potrzebuję więcej spotkań w lidze. Na pewno liga jest na wyższym poziomie.

Do której ligi chciałbyś trafić któregoś dnia? Mówiłeś o ofercie z Chievo Werona.

Wiele o tym nie myślałem, choć gdzieś tam mam pewne myśli, plany, marzenia. Metoda małych kroków jest tu najlepsza. Ważniejsza od myślenia o tym, gdzie się kiedyś trafi jest po prostu codzienna praca. Na pewno podoba mi się styl Premier League. Tam bym pasował. Czuję, że tam powinienem któregoś dnia spróbować.

Polska liga, jak mogłeś zauważyć, jest pełna paradoksów. Jednego dnia grasz na pięknym stadionie w Lubinie, kolejnego - na stadionie w Sosnowcu.

Zgadza się, ale to przecież tylko w tym sezonie. Większość zespołów buduje nowe stadiony. Nie ma zresztą kłopotu, bo jestem przyzwyczajony do takich stadionów. W Słowenii też nie mamy ich za wiele. Jednak gdy mecz się zaczyna, przestajesz o tym myśleć. Nawet do Sosnowca podąża za nami wielu fanów…

Zwykle bywa ich trochę więcej niż tysiąc…

W porównaniu do pojemności stadionu Wisły w Krakowie to różnica, jasne. Ale w Domżale grę mojego zespołu oglądało na co dzień maksymalnie… 500 fanów. Dlatego zresztą wybrałem Polskę. Chcę żeby oglądało mnie dużo więcej ludzi. Domżale to było małe miasteczko, dlatego, gdy pierwszy raz pojawiłem się na Rynku Głównym w Krakowie trochę zdziwiło mnie, że było tam tak wielu ludzi. Kraków ma wszystko – sklepy, restauracje, dyskoteki. Nie chciałem dalej żyć w małym miasteczku.

Strzelisz nam bramkę we wrześniu?

Gdyby to było tak łatwe jak powiedzenie tego, to tak - strzelę! To będzie jednak taktyczny mecz. Początek spotkania będzie wyjątkowo ciężki. Na zgrupowaniu Słowenii trochę chłopaki się ze mnie śmiali, że gram w Polsce, a czeka nas wspólny pojedynek. Na pewno selekcjoner trochę popyta się mnie o Polaków. Trochę będę musiał poszpiegować (śmiech).

Słyszałeś o debiucie Ludovica Obraniaka w polskim zespole narodowym? W środę strzelił dwie bramki, a nawet nie mówi po polsku.

A tak, widziałem w telegazecie. Trzeba na niego uważać? Gra na mojej pozycji? Dzięki za informację, przekażę ją dalej.

Rozmawiali PRZEMYSŁAW ZYCH i RAFAŁ LEBIEDZIŃSKI

Brak komentarzy: