sobota, 23 października 2010

KIM JEST TOMASZ KUPISZ?

(w barwach Wigan Athletic)

"Wyrzut sumienia powraca"
("Przegląd Sportowy", 24.09.2010)

Pojechałem na testy do Wolfsburga, namawiało mnie Auxerre. W trakcie wojewódzkich mistrzostw Polski, obserwował mnie Werder Brema. Gdy trafiłem już do Wigan, dzwonił Marek Koźmiński, a później Grzegorz Rasiak prośbą włoskiego menedżera. Chciał mnie wykupić Inter Mediolan, z którego od razu miałem zostać wypożyczony do Chievo. Całe zainteresowanie ze strony polskich klubów ograniczyło się natomiast do jednego telefonu z Amiki Wronki, gdy miałem 14 lat. Z reprezentacją wygrywaliśmy międzynarodowe turnieje, ale i tak przeszło to bez żadnego echa wśród klubów ekstraklasy - 20-letni Tomasz Kupisz rozkłada ręce. Nowy piłkarz Jagiellonii Białystok i odkrycie pierwszych kolejek, kolejny wyrzut sumienia polskiego skautingu.

Piach w Piasecznie
Trzy lata temu skorzystał z zaproszenia Wigan Athletic. Gdyby nie ono, pewnie tak jak koledzy z juniorów KS Piaseczno grałby dziś w piątej lidze. Kluby ekstraklasy ignorowały ich tak samo jak nastoletniego Kupisza. On uciekł z piaszczystego boiska w Piasecznie do Anglii, a po powrocie wdarł się od razu do ekstraklasy.
- Gdy miał 15 lat, już widać było to, czym dziś zachwycił kibiców - wspomina trener Michał Globisz. - Biegał za każdą piłką. Prowadził te swoje dynamiczne akcje z obu skrzydeł. Był w stanie zagrać dwa mecze jeden po drugim. Tylko ta nieskuteczność... - trener sięga do notesu, w którym zapisuje dosłownie wszystko. Z notatek wynika, że Kupisz w różnych juniorskich reprezentacjach zagrał 47 meczów i zdobył tylko dziewięć bramek. Nigdy nie wystąpił w młodzieżówce, nie wspominając o pierwszej reprezentacji. Pcha go tam Cezary Kulesza, właściciel Jagiellonii.
- To on jest przyszłością polskiej piłki, a nie jakiś Gołębiewski powoływany przez Smudę! Kupisz pokazuje pazur na boisku. Ma dopiero 20 lat i gra bez respektu. Wychodzi na mecz z Arisem, jak po swoje. Widać, że w Wigan nabrał pewności siebie - zachwala.

Nie głaskać
Kupisz jednak markotnieje, gdy opowiada o pobycie na Wyspach. Przez kilka lat tylko trenował z pierwszym zespołem Wigan. - Praktycznie nic z tego nie wynikło - narzeka. Od dziecka marzył o grze w Premier League. - Byłem tam trzy i pół roku. Czegoś się nauczyłem, ale mam duże pretensję i do siebie i do Wigan. Żaden trener nie dał mi zadebiutować w Premier League. Fajnie, że z mogłem uczestniczyć w zajęciach, ale na tych treningach, to chyba byłem tylko po to, by zgadzała się liczba zawodników - kpi. Szybki, przebojowy, gryzie trawę, mógłby biegać i biegać. Typowa charakterystyka piłkarza Premier League...

- Przypomina mi nieco Kubę Błaszczykowskiego. Równie szybko wywalczył sobie miejsce w składzie. Ma ciąg na bramkę, jest nieustępliwy. Po dwóch treningach w Jagiellonii, gdy przyjechał na testy, podpowiadałem, że podpisanie z nim umowy może być strzałem w dziesiątkę. Nie ma co jeszcze jednak powoływać go do kadry i głaskać. Wciąż wiele pracy przed nim - uspokaja Tomasz Frankowski.Kupisza w Anglii zawsze dziwiło, że nowi w klubie piłkarze śmiali się po kątach z pięciu boisk Wigan. W innych klubach Premier League przyzwyczaili się do kilkunastu płyt.

Kupisz nie wybrzydzał. Gdy z charakterystyczną białą opaską na włosach biegał po Piasecznie, najlepszą płytą w okolicy było boisko do baseballu. Może dlatego jego atutem nigdy nie stała się technika? Do Wigan ściągnął go Paul Jewell. Anonimowy 16-letni wychowanek Juniora Radom od początku trenował z pierwszym zespołem. Grał w zespole juniorów rocznika 1988, później był najmłodszym piłkarzem rezerw, w końcu trafił na ławkę w Premier League. Skończyło się jednak na debiucie i golu w Pucharze Ligi. Nowy szkoleniowiec - Hiszpan Robert Martinez - nie doceniał młodego Polaka.

- Jewell często beształ młodych, gdy nie umyli butów starszym zawodnikom, ale też wprowadzał ich do zespołu. Po przyjściu Martineza, piłkarze z juniorów wchodzili do szatni i śmiali się starym w twarz. Nie było już dyscypliny i szacunku, ale też żaden z młodych nie dostał szansy - mówi Kupisz, którego drażni samo wspomnienie o szkoleniowcu. - Hiszpan tylko słodzi w wywiadach. Powtarza, że wszystko jest fajnie, opowiada bajki o wprowadzaniu młodzieży, a za jego kadencji żaden junior nie zadebiutował w pierwszym zespole. Efekty jego pracy? 0:4 z Blackpool i 0:6 z Chelsea - mówi Polak.
Wigan inwestowało w młodzież, ale taką sprowadzaną za duże pieniądze. Życie juniora, który trafił do klubu za skromny ekwiwalent, okazało się pasmem frustrujących doznań.Jagiellonia była więc wybawieniem. Kulesza zaprosił go na kilka dni testów. Ubiegł tym samym Lechię, Arkę i Koronę, w której trenerem jest Marcin Sasal, kiedyś dyrektor piaseczyńskiego ośrodka, w którym szkolił się Kupisz. Sasal zadzwonił w dniu, w którym Kupisz podpisywał kontrakt w Białymstoku. Wcześniej proponowano mu testy w Rayo Vallecano i drugim zespole Atletico Madryt. Nie był zainteresowany.

Chicken i fasolka
- Cieszę się z tego, że gram. Poziom meczów rezerw Premier League bywał wyższy od polskiej ekstraklasy, ale tutaj jest więcej spotkań do rozegrania. A ja mam 20 lat, w tym wieku powinno się mieć już na koncie znacznie więcej meczów, jeśli chce się coś osiągnąć w piłce - mówi. W rezerwach często grał przeciwko Manchesterowi United z Andersonem, Pique czy Gary'm Nevillem w składzie. Strzelił im parę bramek.

- Bywało też ciężko. W Newcastle przeciw nam wyszła jedenastka z Premier League. Smith, Butt, Ameobi... Klepali nas strasznie, nie istnieliśmy. Szybkość zagrań była niesamowita. Wynik? 0:5 - uśmiecha się. Zaczyna się krzywić, gdy w telewizji mówią o naszych piłkarzach.- Od razu zmieniam kanał. Działa mi to na nerwy. W Polsce jesteśmy nastawieni negatywnie do wszystkiego, co niezachodnie - kręci głową.

- Było źle, awansowaliśmy na mistrzostwa w 2002 roku i nagle wszyscy byli kochani. Mieliśmy powtórkę w 2006 i 2008 roku. Po meczu z Bułgarią, Smuda był wychwalany pod niebiosa. Teraz się go zwalnia - mówi.
- Nie widzę żadnej przepaści w treningach. W Polsce przed każdym meczem trener przekazuje nam specjalne wskazówki. W Anglii cisza w tym temacie. W Polsce w juniorach miałem zajęcia taktyczne. W Wigan rozmawiałem z trenerem o taktyce może ze dwa razy. Powiedziałem mu zresztą, że miałem już to wszystko w Polsce. Taka prawda. Odpowiedział: „No to fajnie" i na tym zajęcia taktyczne się skończyły - wspomina Kupisz. Kpi też, gdy czyta w polskich gazetach o profesjonalizmie piłkarzy na Zachodzie.
- Ludzie by się zdziwili. Angielscy piłkarze są świetnie wytrenowani, ale przynajmniej w Wigan jedzenia sobie nie żałują. Weźmy takiego Charlesa N'Zogbię. Jest godzina 19, dzień przed meczem, a on ładuje na talerz furę jedzenia. Zje i idzie po dokładkę. Za chwilę kolejną. Chicken i fasolka. Steve Gohouri, który przyszedł z niemieckiej Borussii Mönchengladbach, też był tym zdziwiony. Ludziom wydaje się, że wszędzie w Anglii na treningach trzeszczą kości. Zawsze patrzyłem na Lee Cattermole'a i widziałem, że odpuszcza. Nie wszystko tam jest takie, jak myśli się w Polsce. Anglicy mają taką ligę, bo zbudowali setki świetnych akademii, gdy my wciąż robimy sobie bramki z kamieni na podwórkach - kończy.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

"Anglicy mają taką ligę, bo zbudowali setki świetnych akademii, gdy my wciąż robimy sobie bramki z kamieni na podwórkach - kończy."

Dobre podsumowanie :)