poniedziałek, 24 maja 2010

WYWIAD Z PATRICKIEM M'BOMĄ


Patrick M’boma (piłkarz roku w Afryce w roku 2000, dwukrotny zwycięzca Pucharu Narodu Afryki 2000 i 2002, król strzelców PNA 2002 i 2004, dwukrotny uczestnik mistrzostw świat 1998 i 2002, złoty medalista igrzysk olimpijskich w Sydney 2000; obok Rogera Milli i Samuela Eto’o jeden z trzech najlepszych w historii piłkarzy kameruńskich)
Rozmowa ukazała się w styczniowym "Futbol News".

Czy w czerwcu tego roku afrykański zespół po raz pierwszy w historii może wygrać mistrzostwo świata?

W najlepszym wypadku zespół z Afryki znajdzie się w pierwszej czwórce świata, ale czy jest w stanie wygrać? Największe szanse na to ma Wybrzeże Kości Słoniowej, po prostu jakość graczy tego zespołu jest najwyższa. Od czterech lat grają w tym samym składzie, co tydzień występują w swoich klubach, dobrze zarabiają. Jeśli zaś chodzi o reprezentację Kamerunu, to wylosowaliśmy bardzo ciężką grupę. Holandia, Dania, Japonia - każdy z tych zespołów gra inaczej. Najważniejsze teraz, żebyśmy dzięki udziałowi w Pucharze Narodów Afryki nabrali pewności siebie, zgrali skład. Gwarantem dobrego przygotowania się do mundialu byłby w PNA awans do półfinału. To cel minimum.

PNA w Angoli wisi jednak na włosku. Jak bardzo wydarzenia w prowincji Kabinda, ostrzelanie autokaru z piłkarzami Togo, zepsuje mistrzostwa Afryki, a może też mistrzostwa świata w RPA?

To tragiczna rzeczywistość. Takie wydarzenia są niestety częścią tego, co dzieje się na całym kontynencie. Gdy dowiedziałem się co się zdarzyło, to od razu pomyślałem, że poza Togo również kilka kolejnych ekip wycofa się z turnieju. Czy jednak afrykańska federacja pozwoliłaby na to, wiedząc, że w FIFA może to zostać potraktowane jako oznaka słabości Afryki przed mundialem w RPA? Jeśli do końca turnieju nie nastąpi żaden wypadek, obawiam się jednak, że te mistrzostwa i tak będą wszędzie kojarzone tak jak igrzyska olimpijskie w Monachium. Będzie się na PNA patrzeć przez pryzmat tego zamachu. O ile kluby z Europy nie wycofają swoich piłkarzy, to PNA mimo wszystko może być ciekawym turniejem. Obawiam się jednak, że niestety teraz nikt w Europie tych mistrzostw nie będzie traktował poważnie, że nawet piłkarze będą robić wszystko, by na ten czas zostać w Europie, wymyślając jakieś kontuzje.

Wcześniej gracze afrykańscy, w tym kameruńscy, też narzekali na wyjazdy na mecze do Afryki…

Dla wielu piłkarzy to była po prostu zwykła impreza. Pomógł dopiero fakt, że kilku czołowych piłkarzy, na przykład Samuel Eto’o czy Didier Drogba zaczęło deklarować swoje przywiązanie do Kamerunu czy Wybrzeża Kości Słoniowej. To przekonało również innych, mimo że na co dzień zarabiają grą w Europie. Wiadomo, że tej imprezie nie pomaga kalendarz. Sam nie mogę zrozumieć dlaczego ten turniej rozgrywany jest w styczniu. Wygrałem go dwukrotnie, ale to nie znaczy, że nie mogę na niego narzekać.

Słyszałem chociażby o historii bramkarza reprezentacji Ghany, Sammy’ego Adjei. Dwa lata temu izraelski klub FC Aszdod szantażował go, że jeśli pojedzie na PNA, to straci pracę…

Sam miałem dwukrotnie taką sytuację, gdy zmieniałem klub. W jednym z nich chcieli mnie zmusić, żebym zobowiązał się, że gdy przyjdzie powołanie na mistrzostwa Afryki, ja odmówię. Zdecydowałem się nie przechodzić do tego klubu. Innym razem w Cagliari Calcio chcieli na mnie wymusić, żebym nie pojechał. Uparłem się, bo przecież po mojej stronie były przepisy FIFA. Na szczęście byłem na tyle silny psychicznie, miałem tyle odwagi i tak silną pozycję w klubie, żeby im powiedzieć co o tym myślę. Inni niestety nie są w tak dobrym położeniu. Czasami zależy to również od priorytetów piłkarza. Ja zawsze PNA stawiałem wysoko.

Co specjalnego ma w sobie ten kameruński zespół, który będziemy oglądać na Pucharze Narodów Afryki w Angoli, a później w RPA? Na przykład Ghana ma ośmiu zwycięzców mistrzostw świata U-20, a Kamerun?

Mamy Samuela Eto’o! Zespół ma też kilku utalentowanych piłkarzy w osobie chociażby Alexandre’a Songa z Arsenalu czy Stephana M’Bia z Olympique Marsylii, który świetnie grał już w poprzednim PNA. Ostoją zespołu pozostają jednak Rigobert Song, Geremi.
Teraz wszyscy grają w końcu z zacięciem, poprawili się w porównaniu do eliminacji.

Tak na dobrą sprawę to Kamerun na mistrzostwach świata nie osiągnął nic, odkąd… wszyscy zaczęli na was stawiać, czyli od ćwierćfinału na Italia 1990.

Od tego czasu ani razu nie wyszliśmy z grupy mistrzostw świata… Cztery lata po Italii, w USA piłkarze kameruńscy więcej energii poświęcali kłótniom o pieniądze niż grze. W 1998 roku do kadry weszło z kolei młodsze pokolenie, w tym ja sam, ale nie byliśmy wystarczająco doświadczeni, a federacja przeżywała ogromne kłopoty finansowe, przez co ciężko było zgrać zespół. Zawsze brakowało pieniędzy na jakieś bilety lotnicze, żeby ktoś mógł przyjechać na mecz towarzyski z Europy. Sukcesy przyszły dopiero na PNA i na igrzyskach olimpijskich w Sydney, ale na mundialu w 2002 do awansu z grupy zabrakło punktu. Z kolei do mundialu 2006 Kamerun nie awansował. W ostatnim meczu eliminacyjnym zremisował z Egiptem… Ale to już było beze mnie.

Co sądzisz o obecnym francuskim selekcjonerze Kamerunu Paulu Le Guenie? To dobry wybór?

Bardzo dobry. Znam go jeszcze z boiska, bo razem graliśmy w Paris Saint-Germain. Szczerze mówiąc to byłem zdziwiony, że przyjął propozycję prowadzenia Kamerunu. Zawsze uważałem, że jego mentalność, sposób myślenia, osobowość w żadnym wypadku nie nadaje się do pracy z afrykańskimi piłkarzami.

To jaką mentalność ma Le Guen?


Wiesz, on jest trochę trudny. Właściwie to kompletnie odmienny od tego jacy są Kameruńczycy. Dla nas ważna jest radość, zabawa, wyrażanie własnych emocji, śmianie się, rozmawianie. Paul z kolei lubi milczeć, jeśli cokolwiek mówi to jest to absolutne minimum. Na pewno Le Guen nie jest najbardziej radosną postacią, którą spotkałem… Ale udało mu się. Można powiedzieć, że włożył w ten zespół duszę. Gdy przyszedł, Kamerun był w kiepskiej sytuacji w eliminacjach. Z tylko jednym punktem w dwóch meczach. To Le Guen doprowadził do tej przemiany, wprowadził dryl i profesjonalizm. Kapitańską opaskę od Songa przejął Eto’o. Wszystko zakończyło się świetnie.

Ale Kamerun właśnie stracił Joela Matipa, utalentowanego 18-letniego piłkarza Schalke, który, mając ojca Kameruńczyka, matkę Niemkę, zdecydował się na grę dla Niemców… Nie chciał pojechać na tegoroczny PNA.

W ogóle nie zwracałbym uwagi na tego chłopaka. W Kamerunie jest tylu utalentowanych graczy, że to, że wybrał Niemcy w ogóle nam nie zaszkodzi. Pamiętajmy tylko, że jego serce nigdy w całości nie należało do Kamerunu, że w ciągu 18 lat życia spędził tylko dwa tygodnie w Kamerunie. On nie zna tego kraju.

Kiedyś powszechnie słychać było narzekania na afrykańskie związki piłkarskie, które nie były w stanie zagwarantować piłkarzom odpowiedniego standardu… Jak to wygląda dziś w przypadku Kamerunu?

Dzięki temu, ze w czerwcu odbędzie się pierwszy mundial w Afryce, reprezentacją zainteresował się rząd, który wszystkim się zajął. Piłkarzom przylatującym z Europy kupuje się teraz bilety w klasie biznesowej, podczas gdy wcześniej zdarzało się, że to sami piłkarze musieli płacić za przyjazd na mecze kadry. Hotele, w których mieszkają kadrowicze też w końcu mają odpowiedni standard. W czasie zgrupowań piłkarze są dobrze żywieni i odpowiednio traktowani. Teraz w Kamerunie wszyscy grają w tej samej drużynie – związkowi oficjele, piłkarze, członkowie rządu, dziennikarze. Ważne że po tym, gdy Kamerun był bliski odpadnięcia z eliminacji do mistrzostw, wszyscy się zmobilizowali. Wydarzenia oglądam z perspektywy Francji, gdzie mieszkam, ale śledzę co się tam dzieje, czasami dzwonią do mnie piłkarze obecnej reprezentacji i wiem, że jest zdecydowanie lepiej. Mam nadzieję, że tak już będzie na zawsze.

Patrick M’boma - jeden z najlepszych piłkarzy w historii kameruńskiej piłki pozostaje obecnie poza piłką?

Trochę tak, choć cały czas ją śledzę. Będę na przykład komentował mecze Pucharu Narodów Afryki dla francuskiej telewizji. Jakiś czas temu próbowałem coś zrobić dla piłki kameruńskiej. Podpowiadałem kameruńskiej federacji w jaki sposób powinni zorganizować związek. Dawałem rady, wskazówki, ale nikt nie chciał mnie tam słuchać. Mówili: „OK, Patrick, to naprawdę fajne rozwiązanie” po czym… nic z tymi nie robili. Dałem sobie więc spokój. To było marnotrawstwo czasu!

Rozmawiał PRZEMYSŁAW ZYCH


Brak komentarzy: