sobota, 27 sierpnia 2011

POKAZAĆ, ŻE FRANZ SMUDA JAK ZWYKLE SIĘ POMYLIŁ...


W Lechu mógł być następcą Rafała Murawskiego. Ówczesny trener Kolejorza Franciszek Smuda wolał Andersona Cueto. Następny, czyli Jacek Zieliński - Jana Zapotokę. Mateusz Machaj teraz gra w Lechii Gdańsk.

"Tak się trafia do ekstraklasy"
("Przegląd Sportowy", 26.08.2011)

- Była ostatnia minuta dogrywki. Mecz z Austrią Wiedeń. Lech grał o fazę grupową Pucharu UEFA. Wynik 4:2. Bramkę na wagę awansu właśnie zdobywa Rafał Murawski. Trener Franciszek Smuda spogląda na rezerwowych. Potrzebuje zmiany. Gra na czas. Na ławce tylko ja i Dawid Kucharski. Patrzy na mnie, a potem na Kucharskiego. Na mnie, na Kucharskiego. I jeszcze raz. Wybiera Dawida (który ostatecznie nie zagrał, bo sędzia skończył mecz – red.). Szkoda – myślałem, ale po meczu zmieniłem zdanie. Moja koszulka do gry... została w szatni. Miałem furę szczęścia, że nie zostałem wybrany! Trener Smuda na pewno już nie chciałby mnie znać – śmieje się Mateusz Machaj.
Trzy lata temu 19-letni junior, na którego surowy trener nie spoglądał zbyt łaskawym okiem. Koszulka z tamtego spotkania wisi dziś oprawiona w antyramę w gdańskim mieszkaniu, które Machaj wynajmuje, odkąd został graczem Lechii.

Selekcjoner w okresie pracy w Lechu odstrzelił też Huberta Wołąkiewicza, a kilka lat później zaczął powoływać go do reprezentacji. Czy tak samo może być z Machajem?
– Machaj nie był wtedy gorszy od Andersona Cueto! A to Cueto grał. Takich utalentowanych chłopców ze szkółki Amiki jak Machaj było więcej. Jednak działacze Lecha woleli transfery droższych piłkarzy z zagranicy o takich samych umiejętnościach, jak Polacy ze szkółki. Gdzie jest dziś Cueto, a gdzie Machaj? – pyta Marian Kurowski, trener pomocnika w drużynach juniorskich.

Machaj na kilka lat zniknął z pola widzenia. Miejsce w kadrze Lecha zabrał mu później Jan Zapotoka. Gdy wrócił do ekstraklasy, w sparingu Lechii odważnie zabrał piłkę, ustawił na dwudziestym metrze i sam strzelał. Gdy wyszła na rzut rożny, wziął ją i bił rożne. Kiedy w drużynie przeprowadzono testy biegowe na 30 metrów, to też najlepszy okazał się wychowanek Amiki. Od pierwszej kolejki prezentuje precyzyjne kilkudziesięciometrowe przerzuty i mocne strzały, które prawie zawsze zmierzają w bramkę. Do ligi wszedł bez żadnych kompleksów, bo nie trzeba było go uczyć piłkarskich podstaw.

– To było widać. Miejsce Machaja jest w ekstraklasie – mówi trener Ireneusz Mamrot z Chrobrego Głogów. W poprzednim sezonie w jego barwach 22-letni pomocnik został królem strzelców, zdobył 16 bramek, wiele z nich z rzutów wolnych. W seniorach strzelił w ten sposób już ponad dziesięć goli.
– Od początku zdawał sobie sprawę, że w ekstraklasie są również słabsi piłkarze od niego, a mimo to jego w niej nie ma. Zostawał po treningach i ćwiczył te wolne. Po pięćdziesiąt razy dziennie. Wraz z kilkoma chłopakami trenował przerzuty, precyzję podań. Gdy zimą mieliśmy dwa treningi dziennie, to Machaj i tak pracował między nimi. Tak się trafia do ekstraklasy – kiwa głową Mamrot. Wiosną zaczęły przychodzić zaproszenia na testy z pierwszej ligi – z Pogoni Szczecin i GKS Katowice. Latem odezwała się już elita.

– Chrobry to była trzecia liga, ale miałem wrażenie, że… spadłem trochę za nisko. Mogłem wziąć się do roboty i liczyć tylko, że ktoś mnie zobaczy albo się załamać. Brałem więc brata Bartosza (18-latek; gra w Chrobrym - red), bramkarza i trenowaliśmy godzinami. Nie miałem wyjścia – przyznaje młody piłkarz.
Nie mógł już tracić czasu. W Amice został mistrzem Polski juniorów starszych (2007) oraz brązowym i srebrnym medalistą juniorów młodszych (2005 i 2006), a w jednym z bezpośrednich meczów przyćmił nawet Mateusza Cetnarskiego z UKS SMS Łódź.
- Dalej muszę pracować. Nad grą w defensywie i lewą nogą. Mam do siebie trochę pretensji, choćby o rzut rożny w meczu z ŁKS. Była ostatnia minuta, a ja niepotrzebnie pospieszyłem się z wrzutką – mówi Machaj.

Niedawno Lech odważnie postawił na Mateusza Możdżenia, ale wobec Machaja na koniec też postąpił z klasą. Właściciel nie robił problemów i puścił wychowanka do Gdańska za niższy ekwiwalent. Dziś pozostaje mu tylko wspomnienie kilku minut w ekstraklasie i krótki występ w Pucharze Polski, gdy zmienił Rafała Murawskiego. To mogła być symboliczna zmiana. Przy Bułgarskiej mógł zostać jego następcą – piłkarza, który łączy defensywę i ofensywę.

– Gdy Machaj i Możdżeń byli w wieku 16-17 lat, to uważaliśmy, że większe predyspozycje ma właśnie piłkarz Lechii. Choćby dlatego, że jest szybszy. Możdżeń jest nieco bardziej odporny psychicznie, praktycznie nie odczuwa stresu, ale Machajowi też nic nie brakuje. Pamiętam, jak puściliśmy go do gry w trzecioligowej Amice. Miał 18 lat i to był już twardziel, nie dawał się nikomu przepychać, twardo trzymał się na nogach. Obaj powinni grać w Poznaniu – przyznaje Kurowski. A Mamrot, poprzedni trener, przyznaje:
– Na razie w ekstraklasie gra dobrze, ale bez błysku. Jeszcze nie podejmuje ryzyka, gra bardzo odpowiedzialnie, ale on przecież potrafi też wygrywać pojedynki czy podać prostopadłe piłki, więc zapewniam: on pokaże znacznie więcej! Machaj jeszcze w tej ekstraklasie będzie i strzelał gole, i asystował.
- Trzy lata temu nie wydawało mi się, że on się tak rozwinie – przyznaje Franciszek Smuda. – Machaj mi się nie podobał. Był taki jakiś powolny, mało zwrotny. Ale widzę teraz, że popracował nad sobą i poprawił się w kilku elementach. Może osiągnie w życiu swój cel, jeśli dalej będzie się rozwijał – mówi selekcjoner. Mecz Wisły z Lechią obejrzy na stadionie...

Brak komentarzy: