piątek, 26 sierpnia 2011

STRZELA I PARTACZY - FRED BENSON, CZYLI OJ... BĘDĄ EMOCJE!

Lechia szukała snajpera. Znalazła Bensona. On wystarczy?

"Z gracją Freda Flinstona"
("Przegląd Sportowy", 19.08.2011)

Fred Benson jako junior był mistrzem Holandii z Ajaksem, ale okazał się za słaby, by zostać w Amsterdamie. Strzelał więc gole dla RKC Waalwijk aż stał się dla tego klubu zbyt drogi. Teraz straszy bramkarzy rywali Lechii.

Po bramkach Freda Bensona w RKC Waalwijk z głośników leciał radosny okrzyk „Jabadabadu!", typowy dla jego imiennika – Flintstona, bohatera słynnej amerykańskiej kreskówki. Ale równie często po stadionie niósł się szmer i odgłosy niezadowolenia. Tak było gdy nowy napastnik Lechii Gdańsk marnował sytuację za sytuacją.

– O mój Boże... Jakie to były okazje! – podnosi głos Ludo van Denderen z gazety „AD", przypominając sobie poczynania wicekróla strzelców holenderskiej drugiej ligi. – Benson zdobył 17 bramek, ale powinien mieć ich o 15 więcej! Potrafi strzelić najpiękniejszego gola sezonu, ale czasami nie umie wykonać najprostszej rzeczy na boisku – ocenia holenderski dziennikarz, który w ostatnim sezonie na co dzień obserwował zawodnika. Przy Traugutta Benson został wytypowany do roli snajpera, ostatniego brakującego elementu w układance Tomasza Kafarskiego...

Początek w Lechii Benson miał taki sam, jak poprzedni sezon w Holandii. Gol po pięknej akcji na otwarcie PGE Areny, ale i kapitalna sytuacja, którą koncertowo spartaczył. Zamiast strzelać, poślizgnął się i wylądował na tyłku. – W ostatnim sezonie powinienem strzelić od 25 do 30 goli. Nie będę ukrywał, że zmarnowałem od 10 do 12 sytuacji sam na sam – kiwa głową Benson, wychowanek Ajaksu Amsterdam.

– Wszystkiego nauczyłem się tam oraz w Vitesse Arnhem pod okiem Matthew Amoaha. Że wcale nie chodzi o to, by wymieniać 30 podań, że wystarczą cztery szybkie, by strzelić gola. Jak się zastawiać, używać ciała, jak nie stracić piłki. Wiem, jak stwarzać sobie okazje do strzelenia gola, ale jeszcze muszę się nauczyć, jak wszystkie zamienić na bramki. Prezentuję wysoki poziom jeśli chodzi o poruszanie się po boisku, ale mam kłopot z podejmowaniem decyzji w sytuacjach, gdy przed sobą mam już tylko bramkarza. Zastanawiam się: lobować, mijać go z prawej strony, czy lewej? Ale przecież gdybym umiał wszystko wykorzystać, to grałbym dziś w Barcelonie – broni się Holender.

Napastnik z DVD
Lechia przed podjęciem decyzji o transferze nie obserwowała Bensona na żywo. Został zaakceptowany przez Tomasza Kafarskiego na podstawie... płyt DVD. – Za późno dowiedzieliśmy się, że nie przedłuży kontraktu w Waalwijk. Ale to, co zobaczyłem w materiale filmowym wystarczyło, bym podjął decyzję – tłumaczy się trener i zarazem dyrektor sportowy klubu.

Na razie trudno wyrokować, czy Holender będzie gwiazdą ekstraklasy, czy jej rozczarowaniem. Czy zobaczymy piłkarza, który – jak twierdzi – jest dobrym dryblerem i sam stwarza sobie sytuacje, czy jednak okaże sie, że najwięcej zawdzięcza dobrej pracy skrzydłowych – jak sugerują dziennikarze z Holandii? Warto bowiem zwrócić uwagę, że w Jupiler League Benson grał w najbardziej ofensywnym zespole ligi, a Derk Boerrigter – strzelec 18 goli i autor 14 asyst – wypromował się na tych podaniach tak dobrze, że nawet podpisał kontrakt z Ajaksem.

Ruud Brood, trener RKC Waalwijk, zwraca uwagę przede wszystkim na szybkość Bensona.
– To dzięki niej dochodził do tylu okazji. Najwięcej zagrożenia sieje, gdy czyha na linii z obrońcami i zostaje mu około 40 metrów przestrzeni do wbiegnięcia. Gdy z kolei gra przeciw zespołowi, który broni się bliżej bramki, to lepiej prezentuje się w roli cofniętego napastnika. Najwięcej zależy od tego, czy jest dobrze przygotowany fizycznie – zdradza Brood.

W ciągłym ruchu
Kafarski zdaje sobie sprawę z pewnych ułomności Bensona. – Nie sprowadzamy do Lechii piłkarzy kompletnych, u których nie podnosimy już parametrów. Jednak skoro umiejętność dochodzenia do tak wielu sytuacji jeszcze lepiej świadczy o klasie napastnika. Benson potrafi przewidzieć, gdzie spadnie piłka. To gracz odważny, który lubi dużo biegać i dryblować, więc może stać się objawieniem ekstraklasy. Dobrze czuje się i w ataku pozycyjnym, i w kontrach, a z tego, co słyszałem, dysponuje charakterem walczaka. Właśnie taki człowiek jest nam potrzebny – chwali zawodnika trener Lechii.

Kafarski w poprzednim sezonie zawiódł się na Bedim Buvalu. Chimeryczny napastnik nie potrafił wykończyć wielu ciekawych akcji zespołu i Lechia zajęła odległe ósme miejsce w tabeli. Dla gdańskiego szkoleniowca istotne jest to, że Benson jest przyzwyczajony do gry przeciwko drużynom, które preferują futbol na nie. Gra na zapleczu Eredivisie jest brutalna, jest w niej wiele szamotaniny. Niemal w każdym meczu piłkarze otrzymują czerwone kartki. Ekstraklasa to przy tym pestka... – W Jupiler League nie ma taktyki. To trochę taki „kick and rush" (podaj i biegnij – przyp. red.), jak w niższych ligach angielskich. Jest dużo walki i goli, a styl gry na tym poziomie rozgrywek drastycznie różni się od Eredivisie. Nie ma się więc co dziwić, że kluby z holenderskiej ekstraklasy nie szukają na zapleczu zawodników. Praktycznie żaden nie ma szans na promocję, jeśli ma więcej niż 20–21 lat – tłumaczy Chris Tempelman z „Voetbal International".

Marzył o Amsterdam Arena
Benson awansował jednak do Eredivisie wraz z Waalwijk i w obecnym sezonie mógł w niej grać, z czego nie skorzystał. Wybrał występy w Polsce, bo... praktycznie nie miał innego wyjścia. Klub od lat nie płacił podatków i był winien fiskusowi kilka milionów euro, a czarnoskóry snajper był najlepiej opłacanym piłkarzem w całej drugiej lidze. Według niektórych źródeł umowa Holendra oscylowała wokół sumy 350 tysięcy euro brutto, a klub nie miał zamiaru dłużej mu jej wypłacać. Półtora roku temu Benson wspólnie z działaczami ustalił nawet, że uda się na półroczne wypożyczenie do Chin, by nieco ulżyć RKC. Wrócił, ale chętnych na niego wciąż nie było. Pewnie nie takiego obrotu spraw spodziewał się, gdy w 2004 roku opuszczał szkółkę Ajaksu.

Znalazł się w niej, gdy miał 15 lat. To było marzenie chłopca z Ghany, który na europejski kontynent przeniósł się pięć lat wcześniej. Bez matki, z którą ojciec rozwiódł się przed wyjazdem do Europy, i praktycznie również bez niego. Benson Jr widywał rodziciela jedynie nad ranem, gdy ten przemęczony wracał po nocy spędzonej na rozładunku towarów z zabrudzonych tirów. Chłopak spędził dzieciństwo w domu cioci i zajął się kopaniem piłki w klubie FC Amstelland. Zaczął w bramce, ale w wieku 13 lat przeniósł się na prawe skrzydło. Po dwóch latach, wracając któregoś dnia do domu dostrzegł po drugiej stronie ulicy uradowanego wujka. Wymachiwał rękami i krzyczał do Bensona: „Przyszły zaproszenia z Ajaksu i Feyenoordu!".

Za słaby na Ajax
Postawił na Ajax i dołączył do drużyny, z której kilka lat później wyszło w świat wielu znanych piłkarzy. Hedwiges Maduro, Daniel de Ridder, Nigel de Jong, czy Ryan Babel trafili na szczyt. Benson nie, bo zazwyczaj pełnił tylko rolę zmiennika kapitana młodego Ajaksu, Jasona Culliny. W ten sposób wygrał z klubem z Amsterdamu mistrzostwo juniorów i puchar, ale potem doszedł tylko do drużyny rezerw. Po pierwszym roku w drugim zespole zobaczył przed sobą wielki znak „STOP". Usłyszał: „Nie jesteś wystarczająco dobry, by trafić do seniorów". Dyrektor techniczny zaproponował mu następny sezon w rezerwach, ale nadeszła oferta z Vitesse. Benson nie chciał marnować czasu. Wyjechał do Arnhem. – Gdy byłem trenerem drugiego zespołu Vitesse, zaproponowałem mu testy. Postawiłem na niego, a on strzelał bramki niemal w każdym meczu mojego zespołu i tym wywalczył sobie awans do seniorów – mówi Theo Boss, niedawno trener Polonii Warszawa.
– Pomyślałem tak: jeśli powiedzie mi się w Vitesse, to może dostanę szansę na powrót do Ajaksu – wspomina Benson, który w sezonie 2005/06 został zmiennikiem Amoaha i strzelił 7 goli w Eredivisie.

Zmiennik Huntelaara
– To był mój sukces. Dzięki temu nadeszło powołanie do młodzieżówki. Holenderska federacja nigdy wcześniej nawet się mną nie zainteresowała, a po tych bramkach zostałem od razu zaproszony na młodzieżowe mistrzostwa Europy! Gdy dziś czasem spoglądam na złoty medal, myślę sobie: co za osiągnięcie! Nieważne, że byłem numerem cztery wśród napastników. Bycie zmiennikiem Klaasa-Jana Huntelaara to naprawdę żadna hańba – pręży się, ale za chwilę smutnieje, bo powołanie nie poprawiło jego pozycji w holenderskiej piłce.

Wprawdzie z klubu odszedł Amoah, ale trener Aad de Mos postawił na duet Danko Lazović – Mads Junker. Benson wciąż był jokerem, zdobył nawet sześć bramek, o dwie więcej od Junkera, grając niemal dwukrotnie mniej, ale nie zyskał w oczach De Mosa. Dopiero w następnych latach okazało się, że trener prawidłowo rozpoznał potencjał obu graczy. Junker w barwach Rody Kerkrade w dwóch ostatnich sezonach strzelił 41 goli w Eredivisie, a Benson trafił do prowincjonalnego Waalwijk... – Nie wszystko się udało, bo RKC za długo grało w drugiej lidze, jednak uważam, że wciąż spokojnie mógłbym występować w każdym zespole Eredivisie od miejsca numer 8 do 18. Ale teraz przyszedł czas na nowe wyzwania w Polsce. Gwarantuję, że moja skuteczność z każdym rokiem idzie w górę i w tym sezonie nie zmarnuję już tylu okazji, co ostatnio...

Brak komentarzy: