niedziela, 4 grudnia 2011

RZUTY WOLNE W EKSTRAKLASIE? SZTUKA, KTÓRA ZANIKA...

Leszek Pisz. Legenda. W latach 1990-2011 to on zdobył najwięcej bramek z rzutów wolnych w ekstraklasie. Łącznie 17. Drugi jest Dariusz Dźwigała - 14. Trzecie miejsce to Tomasz Kiełbowicz i Maciej Iwański - po 12. Sebastian Mila? Siedem...

"Sztuka, która zanika"
(Przegląd Sportowy, 18.11.2011)

[wkrótce wrzucę dokładne statystyki!]

W ostatnich 20 latach w ekstraklasie strzelano w sezonie od 16 do 33 goli bezpośrednio z rzutów wolnych. Tymczasem na dwie kolejki przed półmetkiem obecnych rozgrywek w taki sposób zdobyto... dwie bramki.

- W trakcie odprawy przed meczem z Sokołem Pniewy trener Paweł Janas powiedział do mnie: „Jak będzie wolny na lewą nogę, to możesz odegrać do Krzyśka Ratajczyka, żeby on sobie huknął z daleka do bramki". No i sędzia taki wolny odgwizdał – przypomina sobie Leszek Pisz.
– Ustawiłem piłkę i wołam tego Rataja. Patrzę, biegnie! Zwarty i gotowy. Przebiegł na sprincie dobrych 70 metrów, zaczął przygotowywać i napinać te swoje mięśnie. Ale jak tylko dobiegł, to uderzyłem bezpośrednio. Wpadło. Wygraliśmy! Jedyny, który nie podbiegł z gratulacjami, to był wściekły i zadyszany Rataj. Po meczu krzyczał: „Po co targałeś mnie pół boiska, skoro sam strzelałeś?" – śmieje się rozgrywający Legii z lat 90. i jeden z najwybitniejszych wykonawców rzutów wolnych w historii polskiej piłki.

Piłkarski certyfikat
Tacy jak on mogą drażnić graczy dzisiejszej ekstraklasy: Jeśli nigdy nie trafiłeś z wolnego, to czy na pewno jesteś piłkarzem? – mógłby podpytywać ich z uśmiechem. Gol z rzutu wolnego to jak certyfikat świadczący o najwyższej jakości piłkarskiej. Tymczasem w lidze takich goli pada coraz mniej.

Nowe pokolenia kibiców mają tylko cień szans na wspomnienia, jakie przechowują starsi fani. Jednym przyjdzie do głowy Edson, innym bramka Tomasza Kiełbowicza, a pamiętający dawne czasy będą rozpływać się nad Kazimierzem Deyną czy Ryszardem Tarasiewiczem. Jeszcze w latach 90. Paweł Miąszkiewicz, Rafał Siadaczka czy Roman Szewczyk potrafili strzelać po dwa takie gole w trakcie jednego meczu, a co jest dziś? Dwa gole z wolnych padły jak na razie w... całym sezonie.

– Chyba dziś piłkarze ekstraklasy nie pracują nad tym elementem albo rzuty wolne przestały być ważne. Dobrze ułożoną stopę mają Sebastian Mila i Maciej Rybus, ale... jakoś nie widać efektów – ocenia Pisz. – A przecież taki strzelec w składzie to ogromna korzyść dla zespołu. Mnie najwięcej radości dawały wolne, które strzelałem w ostatnich minutach, gdy nie szło. Bywało tak, że męczyliśmy się w końcówce. Oj tak, Legia nie zawsze grała pięknie. No to pomagałem. I w podobnych sytuacjach najlepiej widać wartość takich piłkarzy – dodaje.

Pisz w sezonie 1994/95 potrafił strzelać gole ze stojącej piłki w trzech ligowych meczach z rzędu! Przerywał męczarnie z Hutnikiem Kraków i Stalą Stalowa Wola, wygrywał mecze w ostatnich sekundach z Pogonią Szczecin i Stomilem Olsztyn. Bez tego nie byłoby tytułu, nie byłoby ćwierćfinału Ligi Mistrzów.

Teraz ich brakuje. Ostatni Mohikanin w ekstraklasie, który potrafi uderzać ze stojącej piłki, to Mila. W tym sezonie zrobił to dwa razy – w el. Ligi Europy i meczu ligowym. To niezłe osiągnięcie, biorąc pod uwagę, że wielokrotnie decyduje się na wrzutkę na głowę wysokiego stopera.

Drugim szczęściarzem jest Tomasz Lisowski z Korony. W tym przypadku trudno uznać, czy to prawidłowość, skoro to dopiero jego drugi taki gol w poważnej piłce. W poprzednim sezonie jedynym, który potrafił powtórzyć skuteczny strzał z wolnego, był Mateusz Klich. Strzelone na wiosnę trzy gole z wolnych pomogły mu w transferze do VfL Wolfsburg.

– Jest ta posucha. Może spowodowana tym, że teraz obrońcy rzadziej faulują przed polem karnym? – zastanawia się Tomasz Kiełbowicz. – Poziom bramkarzy jest dziś znacznie wyższy niż kiedyś, ale faktycznie gdy wchodziłem do ligi piłkarzy, którzy potrafili wykonywać wolne było dużo... – przyznaje Mila.

Niezrównany Pisz
Liczby wręcz porażają. Niegdyś do siatki wpadało rocznie ponad 30 strzałów ze stojącej piłki, a najlepsi w ciągu roku powtarzali takie zagranie po kilka razy. Jednak żeby znaleźć zawodników, którzy kończyli sezon z pięcioma trafieniami, trzeba cofnąć się aż do lat 90. Ostatnio byli to Paweł Miąszkiewicz (1997/98), Sławomir Wojciechowski (1996/97) oraz Pisz (1995/96).
Tyle że on bije ich na głowę – rok wcześniej zdarzyło mu się też zdobyć aż 7 bramek z wolnych, a w omawianym sezonie szósty padł w Lidze Mistrzów, a jeszcze jeden po strzale... bezpośrednio z rogu!
– Czasem największe korzyści przynoszą spontaniczne lub ryzykanckie pomysły, a nie wyćwiczone schematy. Pamiętam, że kiedyś udawaliśmy, że strzelam, a podawałem Jurkowi Podbrożnemu i on ładował obok muru. Kilka razy wpadało... Nieraz pomagało mi „przedłużenie muru", który budowali napastnicy – przypomina Pisz i zanosi się od śmiechu.

Konsekwentnie przez lata w ciuciubabkę z bramkarzami bawił się też Dariusz Dźwigała, notując trafienia aż w dziesięciu sezonach. To on jest wiceliderem klasyfikacji ostatnich lat (14 goli ligowych i 5 w różnych pucharach). Na wyróżnienie zasługuje również osiągnięcie Iwańskiego – 12 goli w ekstraklasie oraz 4 kolejne strzelone w rozgrywkach pucharowych.

Drażliwy temat Mili
Podobnie rzecz ma się z Milą, za którym podąża fama dobrego wykonawcy wolnych od czasów bramki wbitej Davidowi Seamanowi. Wtedy (sezon 2003/04) miał swój najlepszy czas – trzy gole łącznie z bramką na stadionie Manchesteru City. Do dziś zgromadził w lidze siedem takich trafień oraz dwa w europejskich pucharach.

– Mało! Gdy słyszę, ile goli z wolnych strzelił brazylijski bramkarz Rogerio Ceni, to... wpadam w depresję! Dochodzi do mnie, że ja co najwyżej jestem chłopakiem, który ma szansę coś strzelić z wolnego. Gdybyś policzył wszystkie moje bramki, także dla kadry z Estonią, czy młodzieżówce oraz w finale Pucharu Austrii, to może zakręciłbym się koło dwudziestu. Daleko mi do Pisza czy Juninho Pernambucano... (ok. 60 goli – przyp. red.). Liczba tych moich wykorzystanych wolnych to dla mnie naprawdę drażliwy temat! – śmieje się Mila.

Strach przed faulem
A Rybus, o którym mówił Pisz? On strzelił dotąd w lidze... jednego wolnego. Dlatego ostatni wybitny wynik w tym elemencie w trakcie jednego sezonu zanotował Semir Stilić (2008/09). Jego zdobycz rozkłada się na ligę (dwa gole) i Puchar UEFA (trzy).

– To wszystko prawda, ale zwróciłbym też uwagę na to, że w obecnym sezonie Rybus zaliczył po wolnych kilka asyst. Legia zdobyła sporo goli po dośrodkowaniach ze stałych fragmentów odgwizdanych w bocznych sektorach boiska. To też jest wymierna korzyść dla drużyny – przyznaje Kiełbowicz.

Wszyscy potwierdzają, że posiadanie skutecznego egzekutora znacznie ułatwia życie napastnikom. Wiedzą, że mogą pozwolić sobie na więcej w meczu, gdyż nikt nie odważy się ich sfaulować. A ile powinno się strzelać goli w sezonie?

– Ha, nie to jest istotne. Wolny po prostu zawsze musi być zagrożeniem! Jak rozpoznać, że mamy do czynienia z dobrym wykonawcą? Można tak powiedzieć, gdy widzimy, że obrońcy rywala czują strach przed sfaulowaniem piłkarza z jego zespołu. To musi być ktoś taki, żeby obrońcy wiedzieli, że nie mogą sobie pozwolić na faul przed polem karnym. Są tacy w lidze? – pyta retorycznie Pisz, który przez całe życie trenował stałe fragmenty.
Gdy reszta zespołu Legii szła biegać do lasu, rozgrywający brał sztuczny murek i ćwiczył. Kilka razy objeżdżał z nim całą szesnastkę, od lewej do prawej. – Waliłem z każdej pozycji. Ktoś powie, że to nie ciężka praca, ale ja po tych ćwiczeniach miałem zakwasy. No, ale efekty były...

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Panie Przemku, orientuje się Pan moze jak wyglada aktualna sytuacja Tomasza Bandrowskiego? Stan zdrowotny oraz przynaleznosc klubowa.

. pisze...

Przepraszam, nie widziałem wcześniej tego wpisu. Ostatnie dni chyba pomogły panu w tej sprawie, bo Bandrowski znów wrócił na tapetę i być może na wiosnę zagra w Jagiellonii. Nie ma z nikim kontraktu od czerwca, ale Lech pomagał mu w leczeniu. Niewykluczone, że podpisze kontrakt z Lechem.

Przemek Nosal pisze...

Jakiś czas temu urefleksyjniałem kwestię wolnych w odniesieniu do reprezentacji. Też nie wygląda to dobrze:
http://numer10.blox.pl/2010/11/Polska-szkola-rzutow-wolnych-jak-czeska-zegluga.html
Mam wrażenie, że, tak jak piszesz, polscy piłkarze po prostu przestali ćwiczyć walenie z wolnych.