niedziela, 3 stycznia 2010

KTO TY JESTEŚ? POLAK MAŁY!



Piłkarski świat wkracza w nową erę. Krajowe federacje biorą pod lupę krew płynącą w żyłach piłkarzy, badają kto ma rodzime korzenie i czyj pradziadek wyjechał z kraju 100 lat temu. Nasza kadra wkrótce zbierze plony kolejnej fali migracji Polaków na Zachód. A przecież już reprezentację rocznika 1990 tworzyli w większości piłkarze wychowani poza krajem…

Tekst ukazał się we wrześniowym Magazynie Futbol.

Polacy według badań socjologów należą do czołowej dziesiątki najbardziej mobilnych nacji świata. W Ameryce Południowej w XIX wieku jedno za drugim rosły polskie miasteczka. Pod Stambułem wciąż istnieje założona przez Polaków miejscowość Polonezköy. W krajach z piłkarskimi tradycjami jak Wyspy Brytyjskie, Niemcy, Włochy, Francja, Brazylia, Szwecja do dziś mieszka łącznie około ośmiu milionów Polaków. Kolejnym milionom z łatwością można udowodnić polskie korzenie i załatwić paszporty z orzełkiem. W końcu to nie przypadek, że jakiś czas temu żeńska reprezentacja Brazylii w siatkówce pełna było dziewczyn z polskimi nazwiskami, a ojcem legendarnego urugwajskiego bramkarza Ladislao Mazurkiewicza był mieszkaniec warszawskiej Pragi…

Dla potomków polskich emigrantów, którzy paszportu nie posiadają, dwa lata temu utworzono Kartę Polaka. To dokument, który potwierdza przynależność do narodu polskiego i ułatwia wiele spraw proceduralnych, między innymi załatwia problem z wizami. Karta pozwala tej części z 21 milionów Polaków na emigracji, którzy nie dysponują polskim paszportem, poczuć na nowo związek z krajem. Emigranci to zresztą olbrzymi potencjał, który przez Polaków wciąż pozostaje niewykorzystany w jakiejkolwiek sferze życia. No może poza futbolem, choć tu mamy inny problem. Słowa „pomysł”, „wizja”, „długofalowość” w PZPN właściwie nie istnieją…

Kogo interesuje boom?
W reprezentacji młodzieżowej U-21, która w sierpniu zremisowała na wyjeździe z Francją 2:2 zadebiutował mający również obywatelstwo niemieckie Adam Matuszyk (FC Koeln) oraz Mateusz Siebert (sześć meczów we francuskiej kadrze U-18). Z kolei do zespołu Młodej Ekstraklasy Polonii Warszawa trafił niedawno Loic Lo Bello. 18-letni wychowanek szkółki Clermont Foot na nierównych boiskach przy Konwiktorskiej? Koniec świata? Niekoniecznie. Z każdym rokiem takich przypadków będzie coraz więcej. – Dysponujemy w tej chwili wiedzą o około 500 graczach mających polskie korzenie, którzy na terenie całych Niemiec trenują dziś w zespołach juniorskich – mówi Engel. W ten sposób powoli zbieramy plony przedostatniej wielkiej emigracji Polaków na przełomie lat 80 i 90. Dlatego reprezentację U-19 rocznika 1990 w większości tworzyli już piłkarze wychowani poza krajem. Nie potrzeba więc wielkiej fantazji by wyobrazić sobie jak mogą wyglądać reprezentacje następnych roczników, jeśli nawet tylko mała część dzieci współczesnych emigrantów, którzy wyjechali z Polski po 2004 roku, zapisze się do szkółek piłkarskich w zachodnich klubach…

Nadchodzi boom, na Wyspach rodzą się Polacy? Nieważne. To dopiero za kilkanaście lat… W PZPN sprawy nie traktuje się bowiem całkowicie poważnie. Ani Grzegorz Lato, ani Zdzisław Kręcina? Przecież to za kilkanaście lat… - Choć sporo się zmieniło na lepsze, to przez starszych szkoleniowców szukanie piłkarzy wychowanych za granicą traktowane jest wciąż jak cios w polską myśl szkoleniową, a zaangażowanie w sprawę takich osób jak Tadeusz Fogiel, który wynalazł Ludovica Obraniaka, nie jest w związku mile widziane – mówi osoba zorientowana w sytuacji. – Myślę, że polscy trenerzy cieszą się z dobrej reprezentacji niezależnie od tego, kto w niej gra. Ale trzeba pamiętać, że mamy wielu dobrych piłkarzy wychowanych w Polsce. Błaszczykowski to skąd jest? Z Chin? – pyta kąśliwie Engel.

Czeka nas zalew listów
Jeden z punktów programu wyborczego Grzegorza Laty przewidywał rozwój sekcji scoutingowej. Na razie nie wszystko wychodzi. – Jak to? Przecież w ciągu roku budżet został zwiększony dziesięciokrotnie. Dziś to około 200 tysięcy złotych rocznie. Uchwalono to na zjeździe związku na początku roku. Pieniędzy mamy tyle, ile trzeba. Nie widzę powodu, by coś zmieniać. Środki, które przekazujemy na scouting wystarczają na wszystkie potrzeby tego działu – protestuje Jerzy Engel. Wkrótce czeka nas jednak potop, zalew listów, e-maili wysłanych przez rodziny polskich graczy. 14-letniemu Piotrowi Trochowskiemu, dziś reprezentantowi Niemiec, nikt ze związku nie odpisał. System się przegrzeje, w siedzibie PZPN padną korki – to pewne. Mimo to związek nie szykuje się do poszerzenia działalności wciąż nie będąc do końca przekonanym co do tych działań. Nieważne, że mogłoby to przynieść świetne efekty i w kontekście pierwszej reprezentacji lepsze skutki niż opowiadanie bajek o miliardowych inwestycjach rządowych na szkolenie, na które czekamy, a które nie nastąpią.

Odzyskano dwóch
Piłkarski świat wchodzi w nową epokę. Najpierw przełamano pierwszą barierę - transfery piłkarzy do innych krajów. Potem za sprawą wprowadzenia prawa Bosmana nastąpiła epoka kaperowania utalentowanych nastolatków przez zagraniczne kluby. Teraz nadszedł czas na walkę dobrze zorganizowanych piłkarskich federacji o tych, u których wykryto rodzimą krew. Jak w tej walce odnajduje się PZPN? Na początku Polska nie do końca rozumiała zasady tej gry, rozdając jak Katar paszporty Emanuelowi Olisadebe i Rogerowi, romansując z Hernanim, Manuelem Arboledą i Mauro Cantoro (w końcu dostał paszport, ale przestał być potrzebny). W końcu zasady pojęła i zaczęła szukać tych, którzy mają faktyczne polskie korzenie. Sebastian Tyrała, Ludovic Obraniak – to piłkarze odzyskani. – Jak na dwa lata istnienia tego działu, doprowadzenie do debiutu w dorosłej reprezentacji dwóch piłkarzy, to niezły wynik. Do tego są jeszcze ci, których przekonaliśmy do gry w juniorskich reprezentacjach – przekonuje Engel.

Nieopłacani społecznicy
Dział scoutingu, który założono w styczniu 2007 roku, to dziecko Engela i Macieja Chorążyka. – Wtedy po raz pierwszy zgłosiłem się do Jerzego Engela, który wciąż koordynuje ten projekt. Siatkę współpracowników organizowałem już sam – opowiada Maciej Chorążyk. - Jest w tym gronie kilku profesjonalistów z licencjami FIFA, kilku agentów, są też trenerzy jak na przykład w Anglii. W Brazylii pracuje dla nas profesjonalny scout jednego z czołowych klubów europejskich, który ma wyłączność na ten kraj, a akurat zdecydował się nam pomagać. Wszyscy oni mają polskie korzenie – dodaje. Za swoją pracę nie otrzymują jednak żadnych pieniędzy, więc istnienie tej siatki jest w duże mierze oparte na ich dobrej woli. – Wszyscy scouci otrzymują zwrot kosztów podróży – mówi Engel. Jak udało nam się jednak dowiedzieć, rzeczywistość wygląda trochę inaczej. Koszty zwracane są tylko dwóm scoutom pracującym w Niemczech za darmo dla polskiej federacji oraz jednemu w Szwecji. Reszta nie tylko nie otrzymuje wynagrodzenia, ale i tego co zainwestuje, by do młodych Polaków dojechać.

Zmiana przepisów
Gdybyśmy wykorzystali nasz cały potencjał, to w pierwszej jedenastce reprezentacji grałoby przynajmniej czterech piłkarzy wychowanych zagranicą. Póki co jest jeden (Ludovic Obraniak), który rywalizuje z drugim (Ebi Smolarek). Gdy osiem lat temu Smolarek dostawał powołania do juniorskiej reprezentacji Holandii, by nie zamknąć sobie możliwości gry w polskiej kadrze seniorów, musiał jeszcze odmawiać. Dopiero pięć lat temu FIFA po raz pierwszy od 1968 roku zezwoliła piłkarzom o różnorodnych korzeniach na zmianę reprezentacji. Przez dwanaście miesięcy warunek był jeden – nie mogli wcześniej zadebiutować w seniorskiej żadnego kraju. Po roku doszedł kolejny - limit wieku.

Od początku 2004 przez dwanaście miesięcy przepisy były bardzo liberalne (identyczne jak dziś). FIFA przy zmianie barw nie zważała na wiek piłkarza (ponownie zniesiono limit wieku w czerwcu br.). W 2004 roku pierwszym piłkarzem od 34 lat, który założył koszulkę więcej niż jednego kraju został Algierczyk Antar Yahia (wcześniej zaliczył kilka spotkań we Francji U-18). Gdyby przepisów nie wprowadzono, Yahia całe życie spędziłby czekając na powołanie z reprezentacji Francji. I pewnie by się nie doczekał, a tak gra dla Algierii. Ze zliberalizowanych na rok przepisów skorzystał między innymi wówczas 27-letni Frederic Kanoute, który zaczął grać dla Mali, mimo wcześniejszych występów we francuskiej U-19 i U-21 oraz Australijczyk Tim Cahill (grał dla juniorów wysp Samoa). Polska federacja sprawę przespała. Na nakłonienie Lukasa Podolskiego i Miroslava Klose do gry dla polskiej reprezentacji było już wtedy za późno.

Po roku w styczniu 2005 przepisy jednak usztywniono i piłkarz, który chciał zmienić barwy, decyzję musiał podjąć do 21 urodzin. Dlatego aż do kolejnej liberalizacji i zniesienia limitu wieku na kongresie FIFA w Bahama, czyli do czerwca br., wydawało się, że 25-letni Ludovic Obraniak jest dla nas spalony. Mało który piłkarz w wieku 21 lat, grając wciąż w młodzieżówce przybranego kraju, jest w stanie podjąć decyzję, czy w przyszłości będzie reprezentować kraj swoich dziadków i rodziców, czy jednak kraj, w którym się wychował. Także Obraniak, mając jeden występ we francuskiej młodzieżówce, wciąż w wieku 21 lat liczył na więcej, czyli grę w dorosłej kadrze Francji.

Dziś przepisy pozwalają na znacznie więcej. W czasie kongresu nie tylko zniesiono limit wieku, ale też pozwolono na zmianę reprezentacji nawet w przypadku, gdy zawodnik zagrał już w meczu towarzyskim dorosłej kadry innego kraju! – W świetle nowych przepisów, dopiero mecz o punkty, a nie tylko towarzyski, „przyklepie” piłkarza – mówi Globisz. – Nie jest to przepis unormowany, ale przyjęło się, że tak jest. Stąd na przykład Jermaine Jones, urodzony we Frankfurcie, syn Amerykanina, który wcześnie grał w trzech meczach towarzyskich niemieckiej kadry, zmienił w czerwcu zdanie i odtąd będzie grać dla USA. Pytałem o to ludzi z FIFA. Dlatego Ludovica Obraniak aż do momentu jego debiutu w meczu eliminacyjnych teoretycznie wciąż sprzed nosa mogą nam sprzątnąć Francuzi – mówi Maciej Chorążyk, szef scoutingu w PZPN. Odtąd nie liczy się również gra na Olimpiadzie, ponieważ FIFA spotkania te traktuje jako mecze nieoficjalne. Dlatego Robert Acquafresca, piłkarz Atalanty Bergamo i uczestnik Igrzysk w Pekinie, może wciąż grać dla Polski.

Czerwcowe decyzje mogą w piłce reprezentacyjnej doprowadzić do podobnego trzęsienia ziemi, jak w piłce klubowej wprowadzenie przepisu o prawie Bosmana. Zmiany w artykule 18. pomogą głównie słabszym piłkarsko nacjom, przede wszystkim krajom afrykańskim, ale też i Polsce. Sporo mogą stracić Francuzi, ale też Anglicy, którzy na Bahama głosowali przeciw tym zmianom (58% przegłosowało). Do kadry Sierra Leone mogą jeszcze trafić młodzieżowi reprezentanci Anglii Nigel Reo-Coker czy Liam Rosenior. Mający na koncie trzy mecze towarzyskie w reprezentacji Anglii Carlton Cole wciąż może zdecydować się na grę dla Sierra Leone (pochodzenie matki), a nawet dla Nigerii (stamtąd pochodzi jego ojciec). Tak długo jak nie zagra w meczu eliminacyjnym Niemiec istnieje szansa, że Sebastian Boenisch z Werderu Brema zagra dla Polski. Federacje, w tym polska, muszą więc szybko zmienić sposób myślenia i przystosować się do nowych warunków. Kto wie, czy w czasie jesiennych meczów eliminacyjnych obok wyniku równie ważne nie będzie wpuszczenie na ostatnie minuty piłkarzy, mogących jeszcze zmienić kraj, który reprezentują? Najszybciej jak zwykle wnioski wyciągają Niemcy. W sierpniowym meczu eliminacyjnym z Azerbejdżanem Joachim Low w ostatnich minutach „skasował” Mesuta Ozila, który wcześniej grał tylko w meczu towarzyskim. Dla Turków już jest spalony.

A przecież biedniejsze kraje stają przed świetną okazją – mogą za darmo czerpać ze szkoleniowego potencjału piłkarskich potęg. Niemcy, Francuzi czy Anglicy wyszkolą, a skorzysta kto inny.

Jak przekonać
Kilka lat temu Boenisch zachowywał się podobnie jak Ebi Smolarek, z tą różnicą, że unikał powołań do zespołów juniorskich, ale… z Polski, które wtedy mogły przekreślić jego grę dla Niemiec. PZPN nie próbował go jednak w żaden sposób przekonać i zachęcić. Jak można to zrobić? Najłatwiej zagrać na patriotycznej nucie, podrzucić polską dziewczynę, puścić Mazurka rodzicom piłkarza, zatelefonować do mieszkającej pod Krakowem babci i poprosić, by do gry dla Polski przekonała zagubionego wnuczka? Po inne sposoby sięgnęli Chorwaci.
- Pamiętam przypadek pewnego piłkarza Bordeaux z chorwackimi korzeniami. 20-letni Gregory Sertic od dziecka mieszkał we Francji. O jego potencjale i korzeniach wiedziała chorwacka federacja, więc zaprosiła go na tydzień wraz z bliskimi do kraju jego rodziców. W tym czasie spotkał się też z nim trener reprezentacji Slaven Bilić. Mimo to chłopak powiedział, że „chce śpiewać Marsyliankę” i póki co grać dla młodzieżowej reprezentacji Francji (w sierpniu zagrał przeciwko Polsce, 2:2 – przyp. red). Ale kto wie, czy kiedyś nie zmieni zdania właśnie przez tydzień wakacji, który chorwacka federacja zafundowała mu w kraju jego rodziców. Został ładnie potraktowany przez Chorwatów i na pewno to im zapamięta. Jeśli chodzi o młodych piłkarzy, to ważne jest, by pokazać się z dobrej strony. Trochę ludzkiej chęci jest tu potrzebnej – mówi Tadeusz Fogiel.

Selekcjoner reprezentacji Polski Leo Beenhakker problem widzi również w działaniu PZPN, a nie braku swoich. – Co mam dziś zrobić z Boenischem i Acquafrescą? Jeśli pan Engel mówi, że powołanie ich zależy ode mnie, to dajmy spokój. Mam ich szantażować, żeby grali dla Polski? To ich osobista decyzja. Mam jeździć po Europie za 50 piłkarzami? Nagle zmieniono przepisy, okazuje się, że wciąż mogą grać dla Polski, nie za bardzo chcą, a winny znów jest Beenhakker? Trzeba się zajmować tymi piłkarzami, gdy oni mają po 15 czy 17 lat. Nie później. A PZPN tym młodym chłopakom nie kupuje nawet biletów lotniczych! – mówi Holender. Pieniędzy więc jednak nie wystarcza na wszystko. Trochę inną, bo… tańszą wizję scoutingu ma Jerzy Engel.

– Trzeba się zająć tymi, którzy mają 21 czy 22 lata. Można przekonywać nawet 15-latków, ale co z tego skoro on w świetle nowych przepisów wiążącą decyzję podejmie pewnie dopiero za siedem czy osiem lat. Rola związku polega na tym, by tym piłkarzom pomóc otrzymać polski paszport – tłumaczy Engel. Rola scoutów nie bywa łatwa szczególnie wtedy, gdy ktoś już zagrał w barwach innego kraju, nawet w drużynie juniorów. Przekonanie go wtedy do gry dla Polski to naprawdę sztuka.

– W takich momentach na pierwszy plac wychodzi ta… pierwsza kultura, którą się w sobie. Gdy Henryk Kasperczak trenował reprezentację Senegalu, na jednym z meczów we Francji podszedłem do młodego Bafetimbiego Gomisa, wtedy jeszcze piłkarza Saint-Etienne, wiedząc, że ma senegalskie korzenie. Gdy zaproponowałem mu grę w kraju jego rodziców, powiedział, że to za wcześnie… Po prostu czuł, że wkrótce nadejdzie jego czas i może grać w reprezentacji Francji. Tu często również górę bierze interes finansowy. Gra w lepszej reprezentacji, to większy splendor, lepsze szanse na promocję – tłumaczy Fogiel. Dlatego 15-letni syn Andrzeja Kobylańskiego, Martin, siedzi okrakiem na barykadzie i… przyjmuje powołania zarówno z juniorskiej reprezentacji Niemiec i Polski!

- Często piłkarz po prostu nie chce grać dla drugiej ojczyzny, bo nie czuje się z krajem związany. Rozmawiałem kiedyś z Dannym Szetelą. Powiedział, że fajnie, że się nim interesujemy, ale jak to sobie wyobrażamy? Całe życie spędził w USA i ma grać dla Polski? Bywa tak, że gdy kogoś przekonamy, bo udało się to załatwić przez wstawiennictwo babci, to gdy zwróci się do niego przedstawiciel pierwszej ojczyzny, ten pokazuje nam plecy – mówi Engel. Może dlatego warto zacząć wcześniej? – Kto wie, czy Michel Platini mając włoskie korzenie nie grałby dla Włochów, gdyby ktoś odpowiednio wcześnie zaczął go „podchodzić”. Kto wie, jakby to też potoczyło się z Miroslavem Klose i Lukaszem Podolskim – mówi Fogiel.

- Mieliśmy wiele przypadków, że odmawiali nam też młodsi piłkarze. Ostatnio przydarzyło się to, gdy jeden z piłkarzy wolał grać w belgijskiej kadrze juniorów. Gdy piłkarz zmienia reprezentacje w tak młodym wieku, zdarza się też, że po powrocie do klubu jest odstawiany na dwa tygodnie przez trenera. Po co trenować kogoś, skoro skorzysta z niego inna federacja? – tłumaczy Engel. Kto wie czy nie najważniejszą sprawą jest komunikacja między departamentem scoutingu, Jerzym Engelem i selekcjonerem. – Komunikacja między nami? Nie ma żadnej komunikacji! – Holender nie pozostawia złudzeń, ale sam w tej sprawie nic nie zrobi.

Kto może zagrać dla nas?
Problemem więc nie są tylko pieniądze, liczba scoutów i opory szefostwa PZPN, które wbrew zapewnieniom Engela, chcącego wszystkie brudy prać we własnym gronie, wciąż istnieją. Na mały przełom trzeba czekać aż do zmiany wypalonego pracą w Polsce selekcjonera, którego wstawiennictwo, indywidualne wizyty u najlepszych kandydatów, jak Acquafresca czy Boenish, wydają się wręcz nieodzowne. – Zastanawiam się, czy Obraniak zdecydowałby się na grę dla Polski i w ogóle dostał powołanie, gdyby nie tak wielka presja medialna na Beenhakkerze – mówi Fogiel. – Nasz system trzeba dalej rozwijać. Bardzo na to liczę. Im większe fundusze, tym większe szanse, że znajdziemy piłkarza – mówi Chorążyk. Obecnie największe szanse na zostanie kolejnym Obraniakiem ma Damien Perquis z Sochaux (trzy mecz w młodzieżówce francuskiej), Laurent Koscielny z Lorient oraz gracz Lyonu Timothee Kołodziejczak.

Gdyby wciąż prezentował odpowiedni poziom, to dziś dla Polski mógłby również grać 31-letni Christopha Dąbrowskiego, który - wydawało się w 2005 roku - był dla nas stracony. Podobnie wygląda sytuacja z 23-letnim Eugenem Polańskim, byłym reprezentantem młodzieżowym Niemiec. – Dziś trochę podupadł i gra dla Mainz, a nie Getafe, ale wciąż warto mu się przyjrzeć – ocenia Chorążyk. Nie każdy przypadek zmiany barw skończy się szczęśliwie. Kto wie czy 19-letni Martin Zakrzewski kiedykolwiek zagra w pierwszej reprezentacji Polski? – Dla niektórych to będzie pamiątka na całe życie, zostanie im koszulka i wspomnienia. Nie wszyscy, których będziemy sprawdzać w juniorskich zespołach będą później grać dla nas – mówi Globisz. Sebastian Tyrała - wcześniej miał kilkanaście występów i kilka goli w juniorskich reprezentacjach Niemiec - w grudniu meczem towarzyskim zadebiutował polskiej kadrze. Dziś 21-letni piłkarz nadal tkwi w trzecioligowych rezerwach Borussi Dortmund i nie gra nawet w polskiej młodzieżówce. Krzywdy nikt nikomu jednak nie robi. Bo jeśli piłkarz po debiucie w seniorskiej kadrze Polski, nie mieści się jednak później nawet w karze U-21, to zmieściłbyś w niemieckiej? Wątpliwe. Na jakich pozycjach potrzebujemy piłkarzy? – Na wszystkich – odpowiada Engel. Tak więc łapczywie łapmy w sieci wszystko co się rusza i ma związek z Polską.

- Za kilka lat przewiduję poważny problem z Wyspami Brytyjskimi. W Manchesterze, Liverpoolu, Newcastle będzie mnóstwo polskich dzieciaków. Trzeba będzie się z tym zmierzyć. Mądra siatka musi powstać, ale musi być poparta dobrym szkoleniem w kraju – mówi Michał Globisz, który w prowadzonej przez siebie reprezentacji rocznika 1990 jako pierwszy polski trener spotkał się z tak wielką liczbą graczy wychowanych poza Polską. Docelowo biura powinny również powstać w Londynie, Jerozolimie (skąd pochodzi przegrany już dla nas Ben Sahar), Berlinie czy choćby w Gelsenkirchen, sercu Zagłębia Rurhy, w którym żyje 700 tysięcy osób z polskimi korzeniami. To jednak pociągnęłoby koszty kilkunastokrotnie wyższe niż 200 tysięcy złotych rocznie. Mogą się one jednak zwrócić, gdy za sprawą wyłowionych w ten sposób kilku graczy w końcu zaczniemy wychodzić z grupy na mistrzostwach świata lub Europy. Tylko spokojnie, bo do ćwierćfinału mistrzostw Europy szybko nie awansujemy. Większość naszych wielkich, przyszłych piłkarzy jeszcze nie poszła na swój pierwszy trening i ma jakieś trzy, cztery latka… Oby nie uśpiło to PZPN-u.
PRZEMYSŁAW ZYCH

2 komentarze:

Itso pisze...

Fajnie, że w końcu coś się pojawiło na blogu. Bardzo lubię długie teksty, ale ten, choć ciekawy, trochę mnie zmęczył, i musiałem do niego siadać 3 razy ;)

http://www.fcblog.pl/

. pisze...

Wiele zależy od tego czy po wrzuceniu na bloga podzieli się go dobrze na akapity, wyodrębni cytaty. Wtedy jest przejrzystość i czyta się łatwiej:)

Np. fcblog.pl wizualnie wygląda świetnie :)