sobota, 8 stycznia 2011

W BYTOMIU JAK W DOMU...
(marazm...)

CZĘŚĆ I:
Tylko w Bytomiu "bankrutował" Canal+, należące do zawodników konta bankowe "odbijały" przelewy z Polonii, a w klubowych komputerach w dniu wypłaty zawsze grasowały wirusy.Nie dziwi więc, że gdy byli już piłkarze Polonii dzwonią do siebie, zawsze pytają o to samo: „Oddali?". Nie... Za to licencja na występy w ekstraklasie jest!

"Uwaga, tu nie płacą!"
("Przegląd Sportowy”, 04.01.2011)

W Bytomiu jak w domu. Ciepło, rodzinnie. Tu wszystkie brudy piorą we własnych czterech ścianach. Kłótnia? Zamiotą pod dywan. Nieporozumienie? Tylko między sobą. Kto się wyłamie, ten wróg bytomskiego zacisza. Do domu nie ma już wstępu.

Polonia Bytom nie płaci piłkarzom. Regularnie, czyli z częstotliwością, z jaką płacić im powinna. Nie boją się tego powiedzieć tylko ci, którzy ognisko domowe prezesa Damiana Bartyli opuścili sami. Pozostali odebrali sygnał wysłany przez działaczy - niegdyś pozbyto się kilku piłkarzy, którzy zastrajkowali. Dlatego w Bytomiu lepiej nic nie mówić. Tu milczenie jest złotem.

My jednak dotarliśmy do piłkarzy, którzy mówią wprost - w poprzednim sezonie Polonia nie płaciła nam przez cztery miesiące. To, jak się jednak okazuje, nie wystarczy, by zdyskwalifikować klub w oczach komisji licencyjnej. Działaczom Polonii udaje się otrzymywać licencję i rozwiązywać problemy na tyle skutecznie, że na zewnątrz uwierzono w stabilność i uśmiech mieszkańców walącego się domu. A co kryje się za parawanem szczęśliwości?

Zrujnowany stadion. Budynek klubowy, w którym nie domykają się drzwi i skrzypi krzywa podłoga. Uwagę przykuwają ściany, z których bije bieda. Powiew optymizmu płynie dopiero z analizy przeróżnych wskaźników ekonomicznych. Bytomski klub był w końcu jednym z trzech w ekstraklasie, które w 2009 roku wykazały zysk. No brawo, czapki z głów - można pomyśleć.

Realiów codziennego życia Polonii nie pokażą jednak wskaźniki. Musiałyby uwzględniać przymykanie oka w jednym miejscu i mrużenie w innym. Nie wyjaśnią chociażby, dlaczego działacze nie płacą piłkarzom na czas i jak wiele wysiłku kosztuje ich udawanie, że to robią. Prezes Bartyla non stop zapewnia o płynności finansowej Polonii.

- To wewnętrzna sprawa klubu i zawodników. Są pewne sprawy, które jeszcze nie zostały uregulowane i które musimy zamknąć, lecz nie słyszałem, aby odchodzący piłkarze uzewnętrzniali swoje niezadowolenie i narzekali na niewypłacone pieniądze. Przecież gdyby tak było, to nikt nie chciałby przychodzić do tego klubu - przekonuje.

Ale każdy tamtejszy pracownik puszcza oko - wie, że Polonia ma ogromne kłopoty z wygrzebaniem się ze spirali zadłużenia.
- Wiosną otwieraliśmy w szatni katowicki „Sport" i czytaliśmy słowa prezesa, że klub nie zalega piłkarzom żadnej pensji. A przecież akurat wtedy nie otrzymywaliśmy ich od 4 miesięcy - rozkłada ręce Piotr Kulpaka.
- Nie chcę nikomu robić pod górkę. Doskonale jednak wiem, że chłopaki wciąż nie otrzymują pieniędzy na czas, a klub zalega im z wypłaceniem pensji. To nie jest mała kasa - mówi inny były polonista, który prosi o anonimowość.

Wyrok ich obudzi
Wierzyciele klubu to nie tylko piłkarze. Bytomianie zalegają również z prowizjami menedżerom oraz klubom za transfery. By zrozumieć skalę problemów Polonii z płynnością finansową, warto przytoczyć sumę, której klub ekstraklasy (a przypominamy, że dostał licencję) od lutego nie jest w stanie zapłacić za wypożyczenie piłkarza Wojciecha Rejmana. To zaledwie 40 tys. zł. Na tyle wciąż czeka Stal Rzeszów. - Do tej pory łudziliśmy się, że nam oddadzą - przyznaje prezes Stali Jacek Szczepaniak. - Dostawaliśmy ciągłe zapewnienia, że pieniądze wkrótce wpłyną, ale dłużej czekać nie możemy. Skierowaliśmy sprawę do Piłkarskiego Sądu Polubownego. Wyrok ich obudzi - dodaje.
Inni postępują podobnie. Każdy z byłych zawodników Polonii zapewniał, że oddaje sprawę do PSP. Ale tak jest co rok.

Prezes Bartyla doskonale wie, że może pozwolić sobie na wyrok w PSP, o ile wszystkie zadłużenia zdąży spłacić w ostateczności do 31 marca (jeśli komisja przedłuży pierwszy termin, czyli 31 grudnia). Bo jak dostać licencję, a przy tym komu i kiedy płacić, akurat w Bytomiu doskonale wiedzą.
Najlepiej muszą mieć piłkarze, którzy grają. Mogą przecież zapewnić klubowi punkty w sobotę i wyższy przelew z Ekstraklasy na koniec sezonu. Wobec odstawionych od składu dopuszcza się większe opóźnienia.

Co z zawodnikami, którzy stają się niepotrzebni? Oni mogą poczekać najdłużej. Świadomość istnienia priorytetów to w Bytomiu nic nowego. Dzień przed meczem działacze zawsze obiecują piłkarzom, że pieniądze już idą. Po spotkaniu piłkarze złośliwie dopowiadają, że chyba przez Szwajcarię.
- Kasa będzie w piątek - mówi prezes.
- Piątek, ale którego miesiąca? - pytają w poniedziałek piłkarze. To tamtejszy standard.

W skutecznym przelaniu pieniędzy zawsze przeszkadzają jakieś niecodzienne wydarzenia. Raz jest to komputerowy wirus, innym razem błędne konta piłkarzy. Jakiś czas temu działacze tłumaczyli zawodnikom, że ci nie mogą znaleźć kasy na swoich kontach, bo... „przelew musiało odbić z powrotem na konto Polonii".
Zdarzało się też, że prezes Bartyla i dyrektor ratowali się stwierdzeniem, że kłopoty finansowe przechodzi Canal+, który co trzy miesiące przelewa ratę pieniędzy. Dlatego przekonywali piłkarzy, że jedną z transz „podupadła" stacja musiała podzielić na jeszcze kilka części, bo nie dawała rady. Przyszło mniej, wypłaty nie będzie. Przepraszamy.
- Brzmiało to niewiarygodnie, dlatego sprawdziliśmy własnymi kanałami. Pieniądze do klubu oczywiście wpłynęły - opowiada Tomasz Nowak.

Hindusi na ratunek
Finanse piłkarzy w końcu miała uratować inwestycja indyjskiej elektrowni. Żaden Hindus w klubie się jednak nie zjawił. Pieniądze też, więc cudem można nazwać fakt, że drużyna dwa sezony z rzędu zajęła 7. miejsce w ekstraklasie.

- Te wszystkie tłumaczenia to było kuriozum - mówi Kulpaka. To najlepsze słowo. Polonia otrzymała licencję, ale w trakcie poprzedniego sezonu nie było jej stać na mieszkania dla zawodników (zobowiązała się do tego w kontraktach). Klub ekstraklasy był w stanie tylko wyłożyć zaliczkę na kaucję. Tomasz Nowak do swojego mieszkania dopłacał przez siedem miesięcy. A na czas otrzymał tylko pierwszą z dziesięciu pensji. Jak sam mówi, „chyba na zachętę". Takie same doświadczenia mają inni piłkarze.

- Jesienią 2009 roku klub nie zapłacił mi za październik, listopad i grudzień. Chłopaki nas pocieszali. Mówili, że wcześniej zdarzało się, że nie płacono im nawet przez 7 miesięcy... Najbardziej zbulwersowało nas jednak to, że nie dostaliśmy nic na święta. Ale akurat wtedy, wydaje mi się, działacze czuli się komfortowo. My wyjechaliśmy z Bytomia, więc nikt nie dopytywał o pensję. Wystarczyło nie odebrać telefonu - wspomina Nowak.

Prezes Bartyla i dyrektor Cezariusz Zając byli bombardowani telefonami dzień i noc. Nie odbierali, bo w operowaniu wirtualnymi pieniędzmi mieli już wieloletnie doświadczenie. Część pieniędzy w końcu wypłacono w styczniu zeszłego roku, ale od lutego znów powstawały zaległości. Akurat gdy zespół był w Turcji.
- Znów byliśmy daleko, a oni znaleźli się poza zasięgiem... - mówi Nowak.
- Też czekam. Na pensję za maj i czerwiec - dodaje Jacek Kuranty.

Dzwoń z nowej karty SIM
- Z działaczami Polonii zawsze fajnie się dogadywało i ustalało terminy spłat, ale gdy odszedłem z Polonii, przestali odbierać telefony. W końcu kupiłem nową kartę SIM do telefonu i zadzwoniłem z nowego numeru. Dyrektor odebrał od razu i zapewnił, że pieniądze będą. No i tak czekam do dziś - kręci głową Nowak.
Polonia ma dziś długi wobec niemal każdego piłkarza, który odszedł z klubu. Co dalej?



CZĘŚĆ II:
Za przyzwoleniem związku klub od lat kpił z procedury licencyjnej, ale dobić go może teraz dopiero brak stadionu.

"PZPN: dokument zamiast obiecanek"
("Przegląd Sportowy", 05.01.2011)

- Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Polonia nie dostanie licencji na nowy sezon - przyznaje Hilary Nowak, szef Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN.

Wczoraj pisaliśmy, w jaki sposób Polonia unika płacenia pensji piłkarzom (wiosną zwlekała z przelewaniem wynagrodzenia nawet przez cztery miesiące!). Przez lata zwodzeni zawodnicy zaczynają głośno skarżyć się na to, co dzieje się w Bytomiu.

- Przyjmuję to do wiadomości i skrupulatnie odnotowuję. Nie ulega wątpliwości, że ten artykuł przeczytają i wezmą pod uwagę eksperci komisji, którzy od połowy stycznia do marca będą sprawdzać stan finansów klubu - powiedział nam wczoraj Nowak.

Zaczynają się kary
Mało? Mamy więcej. Dziś ujawniamy, że w listopadzie 2010 Polonia dostała od Komisji Ligi Ekstraklasy pierwszą karę za nieterminowe płacenie piłkarzowi (Adrianowi Klepczyńskiemu): 5 tysięcy złotych. Następne sprawy są w toku przed różnymi organami związkowymi. Wyroki też na pewno trafią do komisji licencyjnej.

Jednak Polonię może dobić co innego: zrujnowany stadion. Tuż przed Sylwestrem bytomscy radni wykreślili z budżetu na ten rok 8,5 mln złotych na modernizację obiektu przy ul. Olimpijskiej.

- W zeszłym roku podeszliśmy tolerancyjnie do Polonii. Mieliśmy na piśmie, czarno na białym, zapewnienie, że miasto będzie budować stadion. Teraz tych środków nie ma. To, co wystarczyło bytomianom do otrzymania licencji na ten sezon, nie musi wystarczyć za kilka miesięcy - uzupełnia Nowak.

Polonia otrzymywała warunkową licencję przez trzy sezony z rzędu. Za każdym razem klub przedstawiał dokument, świadczący o inwestycji w stadion. Może dlatego komisja nie zwracała uwagi na sposób płacenia piłkarzom? Teraz obie sprawy mogą się zapętlić i przekonać ekspertów do wyrzucenia Polonii z ligi.

Całe raty na spłaty
Członkowie komisji nie mogą przecież nie widzieć, że Polonia co rok ma ogromnie problemy ze spłatą zadłużenia (wykazują je eksperci zawsze 31 grudnia). W zeszłym roku bytomianie otrzymali czas do 31 marca 2010 na pozbycie się 5 mln złotych tzw. zadłużenia publiczno-sportowego. Pieniądze ze styczniowej raty Canal+ poszły od razu na spłatę tych najpoważniejszych: 1,4 mln za podatki od wynagrodzeń, 1,3 mln za podatek VAT oraz 800 tysięcy na kredyty i pożyczki. Pozostało jeszcze, bagatela, ok. 1,3 miliona długów wobec piłkarzy.

Podpiszcie papiery
Poradzono sobie z nim... tak samo, jak w latach poprzednich. Już w 2007 roku w trakcie obrad odwoławczej komisji licencyjnej do PZPN spływały kuriozalne faksy wysyłane przez piłkarzy. Pisali oświadczenia o... rezygnacji z zaległych wynagrodzeń. Później sprawdzony scenariusz w Bytomiu powtarzano. Przed tym sezonem poproszono zawodników o przeniesienie zadłużenia z 2009 na 2010 rok. Piłkarze zgadzali się, bo czuli, że stoją pod murem. Nie będzie licencji, nie będzie kasy...

- Kilka dni przed deadlinem przybiegał dyrektor z papierami i prosił: „Podpiszcie zrzeczenie się zadłużenia, premii i pensji za rok 2009, żeby klub mógł wyjść na zero. Inaczej nie dostaniemy licencji!". Już wcześniej chłopaki wierzyli na słowo i się zrzekali, licząc później na oddanie kasy. Ja tak już nie chciałem. Prawdopodobnie to był jedyny sposób Polonii, by otrzymywać licencję. Bo płynności finansowej w tym klubie to na pewno nie ma - opowiada Tomasz Nowak.

Uciekają trenerzy i transmisje
Za Polonią ciągnie się minimum 1,9 mln złotych długu. W dokumentach za 2009 rok wykazała zysk rzędu 100 tysięcy złotych - ale, słysząc o sposobie postępowania z zawodnikami, ta suma budzi wątpliwości. Nawet jeśli jest prawdziwa, tylko o 5 procent zniwelowała stratę 2 milionów złotych z lat 2007-08. Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, wątpią, by Polonia kiedykolwiek osiągnęła rentowność pozwalającą spłacić ten dług. Tym bardziej, że doszedł jej kolejny ogromny problem: brak stadionu.

W tym sezonie Canal+ jeszcze rzadziej transmituje mecze klubu, z którego uciekło dwóch trenerów (Jan Urban, a wcześniej Jurij Szatałow), a zawodnicy przestają wierzyć w obietnice i obiecanki. Szansą miał być start Damiana Bartyli w wyborach na prezydenta Bytomia, ale prezes Polonii przegrał. Pętla zaciska się coraz mocniej.

6 komentarzy:

Rabonas pisze...

Czytałem te ostatnie teksty ("PS", "S") o Polonii. Dla mnie to jest nieprawdopodobne i jedocześnie uzmysławia jak naszej Ekstraklasie daleko do profesjonalizmu. Żal mi piłkarzy, ale dla ich dobra, a także dla dobra polskiej piłki (naprawdę!) należy takie zjawiska piętnować.Tylko zdrowe zasady finansowe pozwalają (z odchyłami, ale jak najmniejszymi) budowac profesjonalny biznes. Nie tylko piłkę.

. pisze...

Na czas nie płaci się też w Ruchu Chorzów i jeszcze jednym klubie ekstraklasy, ale skala zjawisk akurat w Bytomiu jest największa. Złożony obraz bytomskiego zacisza składa się na jeszcze jeden element, którego szczegółowo nie opisałem, a zamierzam zająć się tym w najbliższym czasie, gdy wrócę z urlopu. Zapewniam, że kuriozalnych zdarzeń, o znacznie większej skali, wręcz wprowadzających w osłupienie, jest niestety znacznie więcej...

Pośród kilkudziesięciu maili, które otrzymałem od kibiców z Bytomia, jeden był dość sensowny. Czytelnik i kibic pytał, czy nie mogę wspomóc walki bytomian o stadion, gdy znaleźli się w sytuacji patowej (radni wyraźnie prowadzą grę polityczną, bo Bartyla przegrał wybory). Pytanie, dlaczego mam być adwokatem Polonii Bytom i czy to na pewno rola dla dziennikarza, czy jednak działacza społecznego?

Tak jak piszesz, takie zjawiska (kręcenie, a nie brak pieniędzy) trzeba piętnować wyjątkowo stanowczo i nie wolno znów (po raz 4) przymykać oka na te niedociągnięcia. Chcemy Ekstraklasy przez duże "E", a nie Parafii Miłosierdzia Bożego, opartej na współczuciu (1 czy 2 razy - okay, ale nie 4 rok z rzędu).

Anonimowy pisze...

Tekst o Bytomiu fajny. Tylko uważaj bo na Polonii masz teraz przejebane. Najlepiej nie wychodź z domu, zaszyj się w czterech ścianach. Słyszałem że masz urlop, więc wyjedź gdzieś daleko. I patrz czy nie śledzą.

Czytam sobie te archiwalne teksty po raz drugi już i Załuska wciąż robi wrażenie, tekst o menago również. Polakow wiadomo.

Wrzuć więcej rzeczy bo nie ma co czytać teraz. Zima nudna jak cholera

Piotrek Tomasik

. pisze...

Nie wrzucam nic więcej, bo... nic więcej nie powstało:) Kilka pozycji pominąłem, ale raczej nic godnego uwagi. Jak wrócę, będę pisać kolejne:)

Piotrek, jak się nudzisz, to zagłosuj w ankiecie:) Można oddać głos na kilka pozycji. Ja sam nie pamiętam, co zrobiłem ze swoim głosem, ale u mnie najwyższe notowania ma - chyba taka kolejność - Ukah, A. Traore, M. Traore, Buval, Isailović.... eh, cholera, wyjdzie że wszystkie.

Gustav Gyro pisze...

O Matko, zostałem odnaleziony...i rozpracowany.
Pamiętam bardzo dobrze Twojego bloga, cały zestaw emocji, które przeżywałeś na wyspach pokrywały się z moimi. Dokładnie nie kojarzę konkretnych historii, ale wiem że utożsamiałem się z Twoimi wpisami. Od powrotu minęło ponad 2 lata.
Mieszkam w Poznaniu i czuję się świetnie. Aklimatyzacja w warunkach Polskich okazała się jednak trudniejsza niż myślałem. Jednak co nas nie zabije to wzmocni, dlatego dziś pewny tego co chce w życiu rodzić, zbudowałem się na nowo.
Pozdrawiam i stwierdzam, że nie spodziewałem się, że komentarza Twojego...
ps. wyjdź z blogiem UK z ukrycia...był on bardzo ciekawy, chętnie odświeżyłbym nieco pamięć!
Pozdrawiam
Gyro

Anonimowy pisze...

Jeśli jako dziennikarz potrafi Pan poruszyć sytuację związaną z finansami Polonii, to powinien także Pan poruszyć sytuację związaną ze stadionem. W tej sytuacji oceniane będzie miasto. Uważam, że powstał by równie "kontrowersyjny", ale ciekawy artykuł;) Dziennikarze powinni poruszać także takie kwestie. Miejmy nadzieję że w Polonii się poprawi. Dziękuję za odpowiedź na maila. Pozdrawiam