poniedziałek, 13 czerwca 2011

MARIONETKI W MACKACH MAFII - DERBY BELGRADU


"Belgradzkie marionetki"
(Przeglad Sportowy, 23.04.2011)

CZYTAJ TEŻ SYLWETKI SERBSKICH PIŁKARZY:
Jak Isailović stracił szansę gry w FC Barcelonie i Liverpoolu...
Nowy Sad żałuje. A Poznań?

Awantury, oskarżenia o płacenie sędziom, setki skautów na trybunach. Takie są wielkie derby Belgradu. Ale w cieniu rywalizacji Partizana i Crveny są też ludzkie dramaty...

W sobotę na Marakanie toczyć się będzie walka o mistrzostwo Serbii. Ale aż do meczu więcej niż o formie sportowej szeptać się będzie o tym, kto kogo przekręci. Taka sama atmosfera towarzyszyć będzie zresztą również po spotkaniu.

Na chwilę ucichną echa procesu Dragana Dzajicia - najlepszy piłkarz w historii Jugosławii raczej nie przyjdzie na mecz, bo właśnie został oskarżony o defraudację 10 mln euro w czasach, gdy był prezydentem Crvenej. Nic dziwnego, że klub wspierany przez największe firmy w Serbii, napędzany milionami euro ze sprzedaży piłkarzy na Zachód, ma dziś pustą kasę. W czasie derbów pusta będzie też trybuna północna. 10 tys. kibiców Crvenej zostanie w domach.

- To dlatego, że Crvena stara się udowodnić wszystkim, że to klub narodowy - kręci głową Aleksandar Vuković, wychowanek Partizana. - Pozują na wielkich Serbów, chcą pokazać, jak bardzo są wierzący, dlatego chcieli przełożyć derby rozgrywane w Wielką Sobotę. Zdobyli nawet poparcie cerkwi prawosławnej, która wydała komunikat, że mecz powinien odbyć się w inny dzień. Brak mi słów - dodaje Vuković.

W ostatnich czterech latach to Partizan wygrywał rywalizację, która jesienią w Genui przyczyniła się do wybuchu zamieszek w trakcie spotkania reprezentacji Serbii w eliminacjach EURO 2012. Awantury chuliganów Crvenej miały skompromitować w oczach Europy prezydenta federacji Tomislava Karadzicia - w przeszłości prezesa Partizana. Udało się - byli tak nieznośni, że Włosi otrzymali walkower, a bramkarz Partizana Vladimir Stojković trząsł się w szatni ze strachu przed grupą „Delije" - kiboli Zvezdy - i zrezygnował z gry.

Grozili mu śmiercią. Będąc wychowankiem Zvezdy wybrał karierę w Partizanie. W ostatnich latach jedynym, który zdecydował się na tę niepewną drogę był Cleo, ale to Brazylijczyk. Kolejne derby Belgradu po wydarzeniach z Genui miały w następstwie odbyć się bez udziału publiczności. Ostatecznie odkręcono krzesełka, by ograniczyć straty, ale Stojković nie miał dość - prowokował chuliganów Zvezdy i paradował w koszulce z napisem skierowanym do grupy chuliganów Partizana „Grabari”: „Przepraszam was za moją przeszłość w Crvenej”.

Spirala nienawiści kręci się mocno od lat, ale atmosferę mocno podgrzało zwycięstwo Partizana 1:0 sprzed roku. Dzień po meczu Crvena wystosowała oficjalne pismo do federacji, w którym pisała, że to… prezydent związku ukradł ich klubowi mistrzostwo.

– To typowe dla nich – tłumaczy Vuković. - Przez długie lata prezydentami federacji byli ludzie związani z Crveną. Teraz nie mogą pogodzić się z utratą kontroli. Przez lata to Partizan był bardziej gnębiony przez sędziów, a dziś to wciąż rzadkość by dostał w lidze rzut karny. Gdy otrzymał jedenastkę w niedawnym meczu w Suboticy, Zvezda podniosła krzyk. A to przecież Crvenej gwiżdże się karne, gdy tylko dotknie się piłkarza – piekli się Serb i dodaje:
- Oni zrobią wszystko, by Crvena odzyskała tytuł, bo za długo trwa już passa Partizana. Boję się, że przed tym meczem Crvena przygotowuje się do czegoś niedobrego. Obawiam się sędziowania. „Ten drugi klub” jest bardzo mocny, nie tylko sportowo… Mogą się w to zamieszać ludzie nie tylko związani ze sportem - przewiduje.

Masz rodzinę, pomyśl o tym
Bo derby i dwa belgradzkie kluby to instytucje, w których pomieszkuje polityka i ciemne układy. Oba kluby są tubami mafii oraz partii: Partizan - lewicowej, Crvena – prawicowej. Podejrzanie typy inwestują w piłkarzy, tak często jak w Serbii promują polityków, ale potrafią też uzewnętrznić swoje niezadowolenie. W latach 1995-2005 zastrzelono kilkunastu prezesów mniejszych klubów. Środowisko piłkarskie wyraźny sygnał otrzymało jednak dopiero parę lat temu, gdy na ulicach Belgradu zastrzelono Branko Bulatovicia, sekretarza generalnego związku. Według niektórych wersji zaczął się sprzeciwiać temu, by piłka na Bałkanach służyła handlowi narkotyków i przepływowi lewej gotówki. Według serbskiego śledczego dziennikarza Nikoli Simicia sekretarz był członkiem mafii i prowadził podwójne życie – jedno jako członek związku, drugie jako szef piłkarskiego podziemia. Tej rozgrywce towarzyszą piłkarze, ale są w niej tylko luksusowymi marionetkami.
- Wielu serbskich graczy jest po prostu głupich - mówi wprost zawodnik, który ostatnio trafił do ekstraklasy. W przeszłości miał kłopoty z mafią. - Belgrad oferuje dużo pokus, są niezliczone nocne kluby, kasyna, tu łatwo wydaje się pieniądze. Członkowie mafii najpierw mówią: "Gdy nie będziesz miał pieniędzy, przyjdź do nas, pożyczymy". A jeśli belgradzka camorra pożycza 20 tysięcy euro, to prosi o oddanie 200 tysięcy. Jeżeli się postawisz, grożą: " Uważaj, masz rodzinę, pomyśl o tym". Dlatego żadna wspaniała kariera serbskiego piłkarza na Zachodzie nie toczy się bez udziału mafii. Żadna! Belgrad to naczynia połączone - polityka, mafia, kasa i futbol – przekonuje.

Zgniły kompromis
Pod atrakcyjną otoczką walki utalentowanych sportowców o kontrakt w zachodnim klubie, leży w Serbii bolesny kompromis z samym sobą, walka o względy sędziów, radość z gry miesza się ze zgnilizną moralną. To temat tabu – nie decydujesz się na układ, zapomnij o transferze. Stojković musiał z każdej tygodniówki oddawać mafii 15 tysięcy funtów, gdy grał w Wigan Athletic. Po zapłaceniu haraczu zostawało mu tylko pięć tysięcy pensji. Mafia wywiera tak wielki wpływ, że nieraz wskazuje piłkarzom dziewczyny, z którymi mają się ożenić. W sidła wpadł też Milosz Krasić z Juventusu. Jeden z uczestników mundialu w końcu ożenił się z dziewczyną podrzuconą mu przez mafię.
- Piłkarz idzie na dyskotekę, przystawia się do niego ładna dziewczyna. Tańczą, bawią się razem, kończą w łóżku – przedstawia sytuację kolejny z Serbów w ekstraklasie. - Bajka w Belgradzie kończy się, gdy mafioso oznajmia mu, że to jego kobieta. „Ale spokojnie, dasz nam pieniądze i będzie po problemie”. Dają ci wszystko, co chcesz, zabiorą na szczyt, ale któregoś dnia zwrócą się po twoje pieniądze. Przypominają: "Chciałeś więcej zarabiać na Zachodzie? Ale chyba nie zapomnisz, kto troszczył się o ciebie?". No i każdy płaci…

Piłkarze doskonale orientują się, kto jest protektorem innych zawodników. Podejrzane typy wywierają również wpływ na kształt reprezentacji Serbii (efekt to np. powołanie na mundial bramkarza Andjelko Djuricicia). Nikogo nie dziwi więc, że ta nie odnosi sukcesów. Odkąd do kadry przestał być powoływany Stojković, broni Żeljko Brkić – chroniony pod skrzydłami mafii. Protektorów ma też choćby Radosav Petrović z Partizana (poleciał na mundial w RPA). Takie zwyczaje nikogo na Bałkanach specjalnie nie szokują.

Nadejdzie wielki wybuch?
- Piłkarze wchodzą świadomie w ten układ i muszą się też liczyć z konsekwencjami, że nie będą w życiu sami decydować, a są wśród nich duże nazwiska – mówi Vuković. - W Serbii jest mnóstwo utalentowanych piłkarzy, ale żeby się dostać do Belgradu, a potem na Zachód nie wystarczą same umiejętności. Dzięki tym ludziom można lepiej wykorzystać swój talent. Bez nich pewnie by nie zaistnieli.

Macki mafii sięgają całej ligi – Partizan i Crvena wymieniają się dwoma pierwszymi miejscami nawet, gdy grają koszmarnie słabo, oraz „Jedenastki sezonu” – zazwyczaj całą tworzą zawodnicy belgradzkich klubów. W poprzednim roku prezes Vojvodiny Nowy Sad wywalczył dwa miejsca dla swoich piłkarzy. Dzięki temu znaleźli się w niej Dragan Mrdja i Dusan Tadić.

- Tak w Serbii musi być i będzie. Kiedy grasz przeciw klubom z Belgradu choćbyś był zdecydowanie lepszy, nie da się wygrać. Przez sędziów, przez wszystko – smutno tłumaczy serbski piłkarz.

- Sądzę, że pewne fakty wyjdą w przyszłości. Niesprawiedliwości zawsze staje się zadość. Pewne sprawy w serbskiej piłce są dosyć dobrze ukryte, ale nadejdzie dzień, gdy zacznie się o nich mówić głośno. Spodziewam się wielkiego wybuchu w najbliższych latach – mówi z nadzieją w głosie Vuković.

Brak komentarzy: